Od strony technicznej film jest całkiem świetny: iPhone + przystawka optyki anamorficznej + stabilizator kamery Steadicam aby się nie trzęsło. Dobre dynamiczne ujęcia, ale bez skakania. Dobry energiczny montaż, ale znowu bez drgawek.
Od strony dramatycznej też jest całkiem niezły, alczkolwiek dla mnie ciekawszy był drugoplanowy wątek armeńskich taksówkarzy i ich rodzin. Dobry przykład naturalizmu, który potrafi pozostać po strawnej stronie dobrego smaku. Niektóre dowcipy (np. o nadawaniu indiańskich imion czerokezom) mają bardzo długą brodę, ale pewnie nie są znane szerszej publiczności spoza Los Angeles.
Od strony aktorskiej ten film jest bardzo zły. Takim słabym aktorom nie można pozwolić na improwizację, wszystko musi być szczegółowo rozpisane w scenariuszu. Rozumiem, że dwie główne aktorki szprycują się hormonami żeńskimi i mają permanentny zespół napięcia przedmiesiączkowego. To nie jest dobry substytut talentu dramatycznego.
A ten kolor mandarynkowy to też bałach. Film ma balans bieli celowo przechylowy w stronę zółci jak z oświetlenia starymi żarówkami. To nie jest najlepszy pomysł dla filmu, którego połowa dzieje się w nocy przy oświetleniu fluorescencyjnym.
Jak ktoś potrafi tolerować ZNP, to pewnie film go wciągnie.
Nie,to proste,Skyfall ma masę zalet czyli grę aktorską,muzykę,zdjęcia(genialne),realizację scen akcji (czuć dramatyzm często),jest tego trochę a w Mandarynce mamy historię dwóch trans,które pieprzą o "niczym"czyli gadki szpanerskie i idą przez ulicę...ten film wygląda bardzo amatorsko,ba nawet myślę,że każdy kto choć stawia pierwsze kroki w tej materii,zrobiłby podobny film,wziął komórkę(zapewne nawet ty)i zrobiłby coś podobnego.Przyrównanie do tego filmu Skyfall to w ogóle nieporozumienie jak już przyrównujesz do jakiegoś to przynajmniej wybieraj podobnego w tym gatunku.
Troszkę się naszukałem, żeby sprawdzić, że te prostytutki są grane naprawdę przez kobiety. :o Myślałem, że to kolejne kino undergroundowe z jakąś niespodzianką - tutaj taką niespodzianką byliby trans.
Wg mnie fajnie zrealizowane i aktorom nic nie zarzucam. Brakło mi w tym filmie czegoś więcej, ale i tak jest nieźle.
Skąd wiesz, że aktorstwo jest słabe? Przebywałeś kiedyś w towarzystwie transseksualnych prostytutek uzależnionych od kraku, że się mądrzysz? Kretyn
Ptysiek, ja przez wiele lat pracowałem w przemyśle rozrywkowym w Hollywood, aczkolwiek nie mieszkałem tam, tylko w okolicy. Także dość dobrze znam z widzenia osoby przewijające się przez te ulice. Nawet gdy już tam przestałem pracować to przez wiele następnych lat przejeżdżałem przez Hollywood aby wybrać się na plażę.
Ludzie tam nie chodzą z etykietkami (n.p. jestem transseksualną prostytutką uzależnioną od cracku), wszystko jest o wiele bardziej delikatne i niedopowiedziane niż się Tobie wydaje.
Podsumowując: byłem, widziałem, mam t-shirty na pamiątkę. Aktorsko bardzo słaby.
No właśnie nie byłeś, bo nigdy nie przebywałeś w ich towarzystwie, nie rozmawiałeś, nie korzystałeś z usług, nie handlowałeś z nimi krakiem, nie wiesz jak reagują i jak działa ich motywacja.
Jak już się tak przebijamy co kto nie przeżył, to zdarzało mi się przebywać w towarzystwie gejów mniej lub bardziej odkręconych, i właśnie z tego względu, że zauważyłem bardzo dużo podobieństw w ich zachowaniu, spontaniczności, impulsywności etc. twierdzę, że bardzo dobrze aktorzy oddali rolę tych transwestytek. Co więcej, wszystkie role drugoplanowe wypadły bardzo dobrze, jak w pozostałych filmach Seana Bakera. Ciebie pewnie satysfakcjonuje sztampa i holyłódzkie konwenanse, więc nie mamy o czym dyskutować.
Tutaj dla takich jak Ty mają tutaj specjalny rzeczownik: "wannabe" (od "I want to be..."). Jednak brak Ci talentu i tylko pozostaniesz klakierem i to w jakimś kraju daleko odległym od Hollywood. To, że znasz kogoś z mniejszości seksualnej w jakimś Pipidówku, nie pozwala na robienie sensownych porównań z autentycznym La-La-Landem. Tutaj zjeżdżają się mniejsze i większe oryginały z całego świata i nikt nikomu nie wymawia pochodzenia. Tylko trzeba mieć talent i wyczucie, a Tobie właśnie ich brakuje.
Sean Baker nie jest pierwszym, który wpadł na pomysł aby ktoś "grał samego siebie", nie ma jednak szczęścia do wybierania swoich "gwiazd" i wychodzą mu parodie. "Attention whores" nie są prawie dla nikogo ciekawe, bo do tego nie trzeba być autentyczną mniejszością, potrzebny jest tylko tupet. A ten jest dostępny wszędzie i z samego tupetu nie zrobi się kariery.
Jak ktoś chce zobaczyć naprawdę udany film z naturszczykami, to polecam stary, dobry http://www.filmweb.pl/film/Stroszek-1977-31917 ; niestety w tamtym filmie nie docierają na zachodnie wybrzeże.
Znalazł się wielki człowiek branży i to z samego hollywoodu xd Mógłbym Ci tu teraz pisać pojazd z cyklu w dupie byłeś, gówno widziałeś, ale po co? Jaki ten twój la-la-land jest wyjątkowy? Obciąganie gały drugiemu homosiowi za pieniądze i palenie kraku jest zupełne inne niż w Warszawie? - to typowy żenujący kompleks niższości polaczka za granicą, nawet w kwestii patologii potrafi się uniżyć xd
Weź może pod uwagę, że niektórzy są zmęczeni wielkim warsztatem i perfekcją, która nie ma nic w spólnego z rzeczywistością. Na pierwszy rzut oka widać że Baker nie dysponuje budżetem. Jest pełno niedociągnięć etc, ale to nie determinuje filmu dla myślących ludzi. Baker za każdym razem nadrabia fabułą i wiele rzeczy się wybacza, a aktorów dobiera tak, że po prostu się z nimi sympatyzuje.
Stroszka pewnie zobaczę, czeka w kolejce od dłuższego czasu. Ty za to
popatrz na naturszczyków w http://www.filmweb.pl/film/Oddawaj+fanty-2012-656051
niedowartościowany znawco xd
Dziękuję za rekomendację. Po obejrzeniu tamtego filmu i powtórzeniu sobie tego, muszę Tobie przyznać rację, że najprawdopodobniej znasz lepiej niż ja obyczaje marginesu społecznego, detale "obciągania" i "palenia". Ja zdecydowanie za mało tego doświadczyłem i bardziej interesuje mnie sztuka i rzemiosło: filmowe i aktorskie.
Oba filmy w warstwie aktorskiej nie wnoszą nic nowego poza świeżymi twarzami (i zapewne gładkim naskórkiem na genitaliach, ale tego nie pokazano.) Ale to jest starsze niż wynalazek filmu, chyba istniało w czasach teatru. Przypuszczam, że producenci dostali to, co chcieli dostać, to jest stare jak świat.
Nie przegapiłem też oglądania napisów w tych filmach: oba były zrealizowane w trybie "pay to play" i "crowdfunding". Także nie ma się czego obawiać, te nowe "gwiazd-y/-ki kina" nas opuszczą, gdy skończą się pieniądze im i ich rodzinom i znajomym.
Ehh, to nie kwestia tego, czy znam to z autopsji czy nie, chodzi o to czy film okłamuje widza i wciska mu wynaturzony idealny świat, czy prawdziwy. Ludzie twojego pokroju pogubili się już w swoim rzemiośle i chyba zapomnieli, że to tylko narzędzie. Teraz mamy wysyp filmów tworzonych dla rzemiosła, a nie na odwrót - to jest cały syf, który zalewa sieciowe kina, takie głośne od rechoczących baranów. Wyrobiło się kilka schematów, które gwarantują zwrot z inwestycji i cały twój lalaland go bezmyślnie powiela. Obsrywanie się rzemiosłem doprowadziło do tego, że nie da się pójść do kina koło domu, żeby obejrzeć ciekawy film, tylko trzeba szukać po filmwebach i jeździć po festiwalach. Nawet nominacje do Oscarów z roku na rok pogłębiają dno, które ten konkurs dawno dotknął.
W ogóle jakim bezsensownym typkiem musisz być, skoro kariera aktorów albo to skąd autor wziął kasę na produkcję determinuje dla Ciebie film. Nikt nas tutaj nie opuści, bo grono fanów twórczości Bakera jest coraz szersze i z chęcią będzie finansowało nowe projekty. To ty przeminiesz i twoje nic nie warte pisanie po forach. A hollywood wkrótce zje swój własny ogon.