Bo oczywiście, jak bohaterkami są transseksualistkami to muszą być prostytutkami, ćpać, wychodzić z więzienia i zachowywać się agresywnie i wulgarnie. Chyba zamysł reżysera nie był taki. Pewnie chciał pokazać ich życie jako różnorodne i złożone, takie jakie jest udziałem wszystkich - pełne codziennych radości, niepowodzeń, nadziei, planów, zmartwień. Nie jestem przekonana, że widzowie poczują empatię, zrozumienie czy akceptację. Raczej będą to niekontrolowane wybuchy śmiechu i samopotwierdzenie, że bohaterki pozostają poza nurtem "normalnego życia". Szkoda. Tak rzadko widzimy w filmach transpłciowe postacie, które nie są prostytutkami. Aktorzy grają z ogromną energią i też trochę szkoda ich zaangażowania w film, który utwierdzi pewnie wielu w swoich przekonaniach.