Bardzo, ale to bardzo przepraszam, że dawno nie pisałem recenzji, ale było tyle nauki, że nie wyrabiałem się w czasie, ale już na szczęście będę pisał regularnie. I bez obaw, będą jeszcze recenzje filmów, które miały swoją premierę pod koniec lutego i zrobię jeszcze to podsumowanie OSCARÓW 2019, ale wszystko w swoim czasie. Jak na razie skupmy się na filmie kostiumowo - historycznym, który aż tak to mnie nie powalił.

,,Maria, królowa Szkotów" to najnowszy film Josie Rourka, którego zbyt świat nie zna. Jak dotąd nakręcił tylko dwa filmy, włącznie z tym. Jego najnowsza produkcja opowiada o jak się domyślacie, Marii, która tak jakby chce przejąć tron Elżbiety w Londynie. Oczywiście wybucha z tego wielki konflikt i w zasadzie tyle. Przez cały film mamy właśnie tą drogę Marii, aby przejąć ten tron, ma swoje wzloty i upadki, ale historia jest na tyle ciekawa, że można było ją interesująco opowiedzieć. Niestety, ale momentami się na tym filmie nudziłem. Kiedy nie było starć wrogich wojsk czy też bliższego spotkania Marii i Elżbiety, byłem całkowicie pozbawiony emocji i chciałem iść spać. Akcja ta aż tak mnie nie wciągnęła (oprócz oczywiście kilku fragmentów), szkoda, bo sądziłem, że Josie zrobi ten film bardzo dobrze, że pokaże, że go stać i odniesie jeszcze karierę Hollywood. Tymczasem ten reżyser nie zaskoczył mnie ani swoją twórczością ani swoją wyobraźnią. Dało się odczuć klasyczne schematy, które zostały ,,porozstawiane po kątach" i ,,róbcie co chceta".

Jednakże ten film jest dość dobry. Pomimo tych moich wcześniejszych uwag, chyba najlepszym elementem tego filmu są główne bohaterki. W rolę Marii wciela się Saoirse Ronan, a w rolę Elżbiety - Margot Robbie. Ja absolutnie zakochałem się w Margot. Wydobyła z tej postaci praktycznie co tylko się dało, wspaniale się ją oglądało oraz sprawiało, że scenariusz był o wiele i to wiele lepszy. Poprowadziła swoją bohaterkę w określonym rytmie, ale ani jej nie zaniżała, ani też nie pokazywała, że jest najlepsza i wszyscy mają tę postać oglądać. Idealnie wyczuła ten punkt, dla mnie Robbie spisała się naprawdę znakomicie. Co do Saoirse, to była troszeczkę gorsza, ale nie była zła. Zabrakło mi w tej postaci na pewno pokory, ponieważ strasznie mnie denerwowała oraz tego wyczucia, o którym wspominałem, ale był to dobry występ i jestem naprawdę ciekaw dalszej kariery Saoirse. W rzeczywistości, to te dwie bohaterki pełniły role pierwszoplanowe i dlatego zabrakło mi trochę rozbudowania ról drugoplanowych.

Co do scenariusza, to lepiej o nim nie mówić. Przypomniały mi się wtedy, podczas seansu lekcje historii, które były aż tak nudne, że wszyscy z mojej klasy leżeli na ławkach. Były to praktycznie ,,flaki z olejem". Scenariusz ten się nie rozwijał, cały czas trzymaliśmy się tego samego - od początku do końca, a bliższych relacji pomiędzy głównymi bohaterkami - prawie nie było wcale. Ja chciałem poczuć tą chemię pomiędzy nimi, i faktycznie, zobaczyłem, ale tylko przez 5, 6 minut. I akurat ta scena była najlepsza w całym filmie. Scenariusz potraktował też ,,po macoszemu" Robbie i Ronan, na szczęście to są za dobre aktorki, żeby zagrać tak, jak im na to scenariusz pozwala. Dobrze, zostawmy ,,to coś" z boku, bo aż mi się nie dobrze zrobiło, i przejdźmy do efektów technicznych. Muzyka była dobra, fajnie przeskakiwała do poszczególnych fragmentów historycznych, dynamizowała czy to bitwy, czy konflikty, zdjęcia również były dość dobre, montaż jak i dźwięk - tak samo.

Jeżeli chodzi o wątki, to również nie było ich za wiek. Ten główny to już wałkuje od prawie calej recenzji, z całą pewnością były wątki poboczne, ale no reżyser nam się w tym filmie po prostu pogubił, czyli podsumowując film ,,Maria, królowa Szkotów" dostaje ode mnie 5 / 10. To nie jest zły film, ale na pewno da się na tym filmie się solidnie wyspać. To by było na wszystko i do zobaczenia wkrótce.