Nie sposób zaprzeczyć, że "Maria Antonina" to film nietuzinkowy i fascynujący w swoim
zamyśle, a także wykonaniu. Film Coppoli trafił do mnie i poruszył, jednak nie mogę się
oprzeć pewnej nucie zawodu. Sama nie wiem, czy film podobałby mi się bardziej, gdybym
nie znała historii kontrowersyjnej królowej, czy właśnie dlatego, że tę historię znałam, byłam
w stanie odebrać ten film pozytywnie.
Moje wątpliwości biorą się z poczucia, że "Maria Antonina" to film niesłychanie wybiórczy,
zarówno historycznie, jak i biograficznie. Reżyserka wzięła na warsztat jedynie niektóre
aspekty życia królowej. Wiem, że chciała w ten sposób pokazać jej osobistą historię, jej
samotność, nieprzystosowanie, brzemię, jakim jest życie na dworze, jednak czy bardziej
dogłębna analiza faktów, a także domysłów co do motywów jej działania, nie pozwoliłaby
nam jej lepiej poznać i zrozumieć? Znając te fakty, odczuwałam niedosyt.
Z drugiej strony, ktoś nieznający historii Marii Antoniny, nie odniósłby chyba pożądanego
wrażenia po obejrzeniu filmu, nie zrozumiałby przesłania, a w efekcie osoba nieszczęśliwej
królowej nie byłaby mu ani o jotę bliższa.
Mam nadzieję, że ponowne, bliższe, spotkanie z tym filmem pozwoli mi rozwiać różne
wątpliwości i pozostawi po sobie tylko fascynację filmem i osobą królowej.