Nie wiem czemu służył zabieg połączenia współczesnej muzyki rozrywkowej z XVIII-wieczną, historią królowej Francji Marii Antoniny. Może po prostu pani reżyser chciała, aby film był bardziej przyswajalny dla młodych widzów.Albo dzięki temu, film miał być bardziej urozmaicony i miał zabić nudę z którego i tak wiało że w połowie prawie zasnąłem.
Film mógł by być bardziej ciekawszy, gdyby twórcy tegoż obrazu nie tylko ograniczyli się do życia królowej na Wersalu, ale i pokazali dalsze jej losy po upadku monarchii.Bo wydaje mi się jej losy w okresie rewolucji było bardziej ciekawsze niż okres nudnego życia pałacowego.Film mógłby się zakończyć sceną egzekucji Madame Deficit.
Film ratują kostiumy i scenografia.
Po za tym to nuda, nuda i jeszcze raz nuda.
Nie polecam tym,którzy nie interesują się historią, bo jeszcze będą skłoni uwierzyć że już wtedy słuchano współczesną nam muzykę.A tym co chcą obejrzeć ten film, polecam kilka litrów kawy na wzmocnienie.
4/10.
Jasne... Nie wątpię, że każdy umysł ścisły po obejrzeniu tego filmu dojdzie do wniosku, że w XVIII-wiecznym Paryżu tańczono do Siouxsie and the Banshees...
I te trampki w jednej ze scen... o ile mi wiadomo,zostały opatentowane pod koniec XIX wieku :))
Moim zdaniem nowoczesne wstawki w filmie jak m.in. muzyka, miały na celu zwrócenie uwagi widza na związek XVIII wieku z czasami nam współczesnymi. W filmie, Maria Antonina niewiele różniła się od współczesnych kobiet, poza epoką w której żyła. Myślę, że film zwraca uwagę na mentalność ludzi. Maria Antonina, podobnie jak i wiele współczesnych kobiet, nie była zainteresowana sprawami wagi państwowej tak bardzo, jak kolorem swojej sukni, doborem pantofli czy rodzaju piór. Jednakże to tylko moja interpretacja.
Mnie taka koncepcja filmu bardzo raziła i nie widzę potrzeby traktowania produkcji tego typu, w taki sposób jak w Marii Antoninie. Film mnie znudził na tyle, że zasnęłam w połowie i już nie dokończyłam. 4/10. Jedynie scenografia i kostiumy ratują całość.
wmontowanie wspolczenej muzyki i dziwnych podrygow tanczycych wrecz do jej taktu wyszlo conajnmniej dziwnie...
Według mnie to bardzo oryginalne połączenie! Współczesna muzyka i cała
scenografia, stroje dały boski efekt. Dzięki temu przynajmniej się czymś
różni od innych biograficznych produkcji.
Jednak film mimo wszystko był trochę nudny... Wyobraźcie sobie jaki były
mdły, gdyby nie urozmaicili go tą muzyką.
Wg. mnie, nawet muzyka za wiele nie pomogła, a mogła wręcz pogorszyć odbiór filmu. Gdyby twórcy zdecydowali się pokazać także czasy rewolucji, film nabrałby szybszego tempa. A tak, może z tym, że widz może pomyśleć, że ta muzyka była wtedy słuchana, to przesada. Z całą pewnością jest możliwe, że ktoś pomyśli, że życie Marii Antoniny było bajką, usłaną różami (i żyła długo i szczęśliwe, jedząc ciastka, zamiast chleba :P)
"Gdyby twórcy zdecydowali się pokazać także czasy rewolucji, film nabrałby szybszego tempa. "
Ta, i może jeszcze jakieś strzelaniny? I troche egzekucji i pościgów samochodowych? No i jeszcze zatrudnić jako reżysera Tony'ego Scotta - wtedy film napewno miałby szybsze tempo....
Ten film to nie jest dramat historyczny tylko film obyczajowy o samotności i dorastaniu. To coś w stylu "Między słowami" tylko akcja zamiast w Tokyo dzieje się w Wersalu. Nie jest tak dobry jak "Między słowami" ale jest w porządku. Podobał mi się ten nużący klimat i współczesne piosenki. Sam potret zagubionej nastolatki też był raczej przekonywujący. Ogólnie to IMO ten film zasługuje na co najmniej 7/10.
Mnie również nie podobało się wklepanie muzyki współczesnej do czasów XVIII-wiecznej Francji. Nie podobało mi się także ukazanie Marii Antoniny, ani rola Kirsten Dunst. Dla mnie była irytująca, za bardzo rozśpiewana i taka dziecięca jak na rolę władczyni majestatycznej Francji. W filmie nie ujęto afery naszyjnikowej, nie pokazano egzekucji. "Maria Antonina" nudziła mnie. Gdybym wcześniej nie interesowała się historią i Marią Antoniną, to pomyślałabym, że jej życie było baśnią.
Jedynym plusem jest fenomenalna scenografia i kostiumy.
polaczenie wspolczesnej muzyki mialo moim zdaniem na celu podswiadome pokazanie mlodego ducha bohaterki ktora w koncu docierajac na dwor byla jeszcze mlodziutka nastolatka poza tym zwrocono uwage na zycie w palacu zeby pokazac ze mimo tego calego blichtru i bogactwa i imprez byla po prostu samotna nieszczesliwa dziewczyna uwieziona w zlotej klatce musiala stawic czola plotkom dac panstwu nastepce tronu mimo ze byla bardzo mloda i czesto pokazywano tez ze zycie tam ja nudzilo stad imprezy aczkolwiek ja rowniez mam niedosyt ,mogli pokazac co sie dzialo po opuszczeniu wersalu
Film podobał mi się średnio. Sama Maria Antonina była przeurocza i miała siłę przebicia, ale... ta nowoczesna muzyka... irytowało mnie to. Kiedy oglądam film historyczny spodziewam się raczej muzyki klasycznej, która odzwierciedla tamtą epokę, a tutaj tymczasem... takie dość wybuchowe połączenie, nie do końca mi się to spodobało. I te trampki w jednej ze scen... litości.
Jednak za świetne kostiumy i dobrze pokazaną postać Marii Antoniny dałam wyższą ocenę.
Moze wlasnie o to chodzilo, zeby obejrzec film z przymrozeniem oka...? On nie powininen byc brany zbytnio serio. Koncowka byla bardzo udana, pasowala w 100% do calego filmu. Po co mieli pokazywac scinanie glowy?? Kazdy przeciez zna zakonczenie tej historii...
Też tak myślę. Nowoczesna muzyka brała całą tę historię w cudzysłów. Tak widzu, mówi reżyser, opowiadam o Marii Antoninie, ale to nie jest kronikarska relacja z jej życia, to mój pretekst, by opowiedzieć uniwersalną historię dziewczyny, którą całe życie trzymano w złotej klatce. Temu samemu służy "wyrzucenie" z filmu tych obrazów, których oczekujemy po filmie opowiadającym o tamtych czasach. Nie pokazano nam buntu rewolucjonistów (nawet w scenie z oblężeniem nie widzimy ich twarzy), afery z naszyjnikiem, ścięcia - własnie dlatego, że to atrybuty Marii Antoniny królowej Francji, nie Marii Antoniny everymana. Akurat to jest dowodem na to, że "Maria Antonina" miała zadatki na film niezwykły. Gdyby nie to oryginalne ujęcie film byłby tylko słabą acz zapewne kosztowną błyskotką.
Masz rację, Maria Antonina w tym filmie jest po prostu zwykłą dziewczyną z sąsiedztwa, która ma tego pecha, że ją zamknięto w świecie luksusu. W tym sensie to historia uniwersalna i to by uzasadniało takie a nie inne potraktowanie tematu.
Ale...
Maria Antonina nie była dziewczyną z sąsiedztwa. Była córką cesarzowej Marii Teresy, baby z piekła rodem. Była wychowana w przekonaniu, że monarchia JEST. Że świat to dwór i "reszta". To, co na zewnątrz, nie mogło być jej pokazane z definicji. Była zbyt wysoko, jej rolą było wypełnienie obowiązku nałożonego przez wolę matki - i Boga.
Zabrakło mi najważniejszego. Tego, że Maria Antonina nie była do końca idiotką zakochaną w koronkach i wstążkach. W czasie rewolucji naprawdę zainteresowała się ekonomią i polityką, choć z racji braku wykształcenia (miała nawet problemy z pisaniem) nie bardzo rozumiała, o co chodzi w naradach politycznych. Gdyby choć raz Coppola ją pokazała na naradzie politycznej... no, ale wyszło różowo i słodko.
Mnie akurat muzyka podobała się najbardziej. The Cure, Siouxsie and the Banshees, Aphex Twin...coś wspaniałego.. zgodze się z opiniami powyżej, właśnie współczesna aranżacja miała dotrzeć do nas współczesnych, przyblizyć bardziej ludzką twarz Marii Antoniny. a nie jako kolejnej damy sprzed wieków zakurzonej gdzieś na kartach historii: nastoletniej królowej, która nie dorosła do roli jaką jej przypisano. Zresztą postać króla nie była bardziej dojrzała...ale muszę stwierdzić, że faktycznie Coppolę chyba w pewnym momencie opuściła wena. Muzyka na plus, stroje, dobre ujęcia( życie na wsi z małą Marią Teresą) ...wszystko fajnie, ale jakby wyczuwałam brak pomysłu w połowie filmu na budowanie fabuły. Fajnie , że odchodziła od tradycyjnej, sztywnej oprawy większości filmów kostiumowych i wcale nie czekałam na ścięcie głowy Antosi, ale po prostu coś nie do końca wypaliło...dlatego mam spory dylemat jeśli chodzi o ocenę.
wydaje mi się, że muzyka współczesna, żywa, energiczna równoważyła lukrowane, beztroskie i harmonijne życie królowej. wprowadzała kontrast. dosyć miło się ogląda, ale bez żadnych porywów, muzyka miejscami burleskowa- damy pląsające na balu maskowym do muzyki rockowej. zdjęcia też pozostawiają wiele do życzenia. "I te trampki w jednej ze scen... litości."' ;)
Muzyka nadała filmowi niesamowitej ekspresji i rozruszała skostaniałą "historyczną" atmosferę, przecież ludzie w tamtych czasach nie żyli tylko po to zeby siedziec, nic nie robic i planowac co by tu wykręcic żeby przyszłe pokolenia miały jeszcze obszerniejsze tomiszcza z zakresu historii do przeczytania. Zabieg ekstrawagancki - dla mnie bomba, byłam zachwycona.
Mnie osobiście najbardziej zaskoczył utwór The Cure o nazwie "Plainsong" podczas koronacji Ludwika. Jest to mój ulubiony zespół. Mile mnie to zaskoczyło.
Co do ogólnego zarysu, moim zdaniem super połączenie. Trampki raczej miały ująć charakter. Maria Antonina była jednak narkotyzującą się postacią (co do opium, ok nie ma dowodów, ale wtedy na Wersalu się po prostu nie myto a perfumowano) , trampki są rozpoznawalne jako jeden z atrybutów Grunge - być może twórcy filmu chcieli nawiązać do Cobaina. Spekulacji na ten temat słyszałem wiele.
Boże, ta ścieżka dźwiękowa to jakaś kompletna porażka, bal, a już nie wspominając o tej piosnce w trakcie jazdy MA w karecy. Trampki przy łóżku MA po prostu zbiły mnie już zupełnie, wytrzymałam jeszcze ze 20 minut po zobaczeniu tego czegoś, zrezygnowałam z dalszego oglądania filmu. Czułam się na dodatek, jakbym oglądała komedię romantyczną dla zbuntowanych nastolatek. Takie filmy zrażają mnie do fimów kostiumowych, w ogóle nie powinny powstawać.
Zabieg muzyczny jak w Obłędnym rycerzu. Tyle że tam wybrano bardziej pasujące utwory. Jedyne co można wynieść z tego filmu to świadomość jak wielka próżność panowała wśród elit ówczesnej Europy a szczególnie Francji. Brak jednak konkretnych wydarzeń z życia Marii Antoniny. A mogło być ciekawie. Ostatecznie przecież w Październiku 1793 r została zgilotynowana. Jej mąż Ludwik XVI doświadczył tego dziesięc miesięcy wcześniej. Film przedstawia ja dość sympatycznie. Co prawda z zagubionej owieczki przeradza się ona w niepoprawną hazardzistkę doprowadzającą do upadku finanse państwa, ale do samego końca nie sposób jej nie lubić. Prawda jest jednak troszkę inna. W filmie o tym nadmieniono. Prawdziwym powodem bankructwa skarbu państwa Francji była pomoc w walce o niepodległość USA, co zdaniem Francuzów miało osłabić ich odwiecznego rywala Anglię. Ludwik XVI i Antonina żyli co prawda rozrzutnie ale w tym konkretnym przypadku odegrali rolę ofiarnych kozłów by ułagodzic rozjuszoną gawiedź która i tak g.....na tym zyskała. Ogólnie da się obejżeć ale baz rewelacji. Moja ocena 6/10. Dałbym oczko niżej, ale 6 za kostiumy i niezłą grę aktorską. Muzyka niezbyt pasuje.
w tele magazynie pisze że dali nam nowoczesną muzkę itp żeby pokazać że ludzie w tamtych czaaach nie róznili się od nas niczym . xd
O tak, plainsong był niezłym zaskoczeniem! ;P "All cats are grey" na koniec... Gang of four na początek.. :)Jeden film a tyle ulubionej muzyki, wielki + ;) Ciekawe połączenie współczesności z przeszłością. Ścieżka dźwiękowa była chyba jednym z niewielu elementów, które mi się podobały;D Może za dużo oczekiwałam od tego filmu ;-)
oo rany! przecież właśnie o to chodziło, żeby film był inny, "niehistoryczny"...obejrzcie sobie "virgin suicides" to miał być film estetyczny, "dziewczyński", pelen ladnych zdjec, i nie służy do wyłapywania konkretów i faktów historycznych, a po prostu ładnych smaczków. nie zwariujcie od tych poprawnych historycznie, głębokich, "takich-jak-trzeba" filmów ;) (jakby coś, napisałam to z przymrużeniem oka ;p) . chacun a son gout, wiec nie wyklocam sie juz wiecej, ale mysle ze potrzeba troche dystansu i wrzucenia na luz jesli chodzi o ten film. swoja droga, muzyka jest swietna!