Tak strasznie go reklamowali, że niby taką wielką katastrofę zrobiła ta Merida, a tu po prostu zmieniła matkę w niedźwiedzia
Dla mnie też było to ciut rozczarowujące. Wg opisów Merida miała obudzić straszliwą klątwę, która zagroziłaby istnieniu jej królestwa. Interesujące, że wtwórcy wybrali polityczny rozpad państwa zamiast dajmy na to armii zombie ;] zagrożenie dla państwa było skutkiem tego, co Merida zrobiła na turnieju, a nie zamiany jej matki w niedżwiedzia. Obie sprawy łączy tylko metafora podziału i niezgody jako niszczycielskiej siły.
A morał jest także taki, że trzeba baaardzo precyzować nasze marzenia i dogłębnie je przemyśleć zanim naprawdę będziemy ich pożądać. Proszę zauważyć, że bajka nie jest tendencyjna: nie pokazuje zachcianek buntowniczego wieku jako bezpodstawnych i złych, ale obrazuje także przemianę starszego pokolenia - dosłowną i w przenośni. Krótko mówiąc: moc kompromisu.
Nie do końca podobało mi się jak tę moc kompromisu osiągnięto, a w sumie był to kompromis dość jednostronny. Przemówienie Meridy można streścić do - "Byłam krnąbrna i samolubna, a zrywając z tradycją zagroziłam bezpieczeństwu królestwa, więc naprawię to... zrywając z tradycją". Jasne jest, że film głównie dla dzieci w 2012 r. nie może się skończyć antyfeministycznie z Meridą gotową do ożenku z wybranym nie przez siebie mężczyzną [ba, mi też się krew burzyła, jak matka przymuszała ją do tego ;], ale moim zdaniem stwarza wrażenie, że nieposłuszeństwo wobec rodziców popłaca. ;] Można było te zmiany w myśleniu i tradycji zręczniej opowiedzieć.
Owszem, zawsze można coś poprawić. Chodziło mi o to, że przemiana matki wpłynęła na jej postrzeganie córki a ta zauważyła jakie obawy kierowały matką, kiedy na siłę chciała wydać córkę. Stąd mowa o kompromisie. Swoją drogą, takie przedstawienie sprawy jest bardziej skierowane do rodziców niż do dzieci. Może, z powodu morału i przebiegu zdarzeń, powinni zrobić film od 18 lat? ;)