na prawdę, czytam te wasze tematy i śmiać mi się chce. Dla mnie jest to najlepszy film
animowany jaki widziałam w życiu, tak, lepszy niż król lew mała syrenka itd. Po prostu tak
świetnego pomysłu nie miał jeszcze nikt i na prawdę, była to pierwsza kreskówka na której
płakałam. I jeśli wasze dzieci nie są zdolne do spostrzeżenia prawdziwego sedna tego
filmu, to nie dziwne że się bały. Jaka przemoc?! Niezauważalna, jeśli skupia się uwagę na
tym na czym prawdziwi ludzie powinni ją skupiać i jeśli idzie się do kina nie po to żeby
zobaczyć 'wizualnie świetną' lub 'dobrze zrealizowany film' tylko żeby przeżyć coś
wspaniałego, to jest to najlepsze co można wybrać.
Wizualnie jest świetnie, ale fabularnie już nie. W połowie film zaczął się psuć i niestety tak już zostało do końca.
No właśnie nie rozumiem co się psuje. Jak dla mnie robi się ciekawiej, tyle się dzieje... Mam tylko jedno ale mogli dodać parę scen z Meridą i matką, takie lepsze zawiązanie kontaktów.
Moim zdaniem jest wiele nieścisłości. Merida i jej matka, zamiast szukać rozwiązania to przez pół dnia łowiły ryby. Tak samo jak jej ojciec nie zauważył, że one zniknęły na dzień i noc.
Merkura, żadnych nieścisłości w tej kwestii, o której piszesz, nie ma - naprawdę twórcy filmu musieli podać aż tak dosłownie wszystko "na tacy", żeby się zorientować, iż:
SPOILER * SPOILER * SPOILER * SPOILER * SPOILER
Merida ze swoją matką uciekając z zamku do lasu, szukały rozwiązania - a konkretniej, chatki wiedźmy, od której Merida wzięła "felerne" ciastko ];) A że wiedźmy nie zastały i zrobiły przy okazji z jej siedziby niezłą rozpierduchę, to musiały przeczekać noc (po co miały wtedy wracać do zamku? Żeby ojciec Meridy zrobił sobie z głowy jej matki kolejne trofeum? - czego i tak później omal nie zrobił) Poza tym obie Panie musiały ochłonąć i oswoić się z zaistniałą sytuacją, zwłaszcza matka Meridy (w końcu nie ma się co dziwić ];) ). A rano przecież musiały coś zjeść, tym bardziej przemieniona królowa (bo żołądek i apetyt miała pewnie z 10x większy od ludzkiego ];D), przy okazji śniadanie (taka zwykła, błaha, codzienna rzecz) było dobrą okazją do "dodarcia się", porzucenia sporów i znalezienia, wówczas, paradoksalnie, wspólnego języka (wszak matka Meridy w swojej niecodziennej postaci nie za wiele mogła powiedzieć, przy czym jej córka mogła wreszcie dojść do słowa, a matka zaczęła ją słuchać), a królowa przekonała się też, że będąc w swoim konserwatywnym kokonie konwenansów i dobrych manier, tak na prawdę nie wiele wie o prawdziwym życiu poza murami zamku (choćby np. rozkoszna scena przy śniadanku z wilczymi jagodami, czy łowieniu ryb) ]:) A przecież potem myślały dalej nad rozwiązaniem tej nieszczęsnej sytuacji - chatka wiedźmy i zostawioną przez nią wiadomość szlag trafił, a sama Merida nie zapamiętała zaklęcia odczarowującego (zresztą polać temu, kto zapamiętał ]:P ) - na szczęście zorientowały się, że zaklęcie ma związek z legendą o księciu/królu(?) Mor'du, który tak samo został zamieniony w niedźwiedzia i zaklęcie można było cofnąć przez zszycie przeciętego przez Meridę rodzinnego obrazu (alegoria rozdzielonej więzi z matką). Niestety, obraz był w zamku i potem wiadomo jak potoczyła się cała akcja z jego zdobyciem...
A czemu król nic nie zauważył? Poprzedniej nocy widział swoją żonę (jeszcze nie przemienioną), która szła do pokoju z Meridą, więc po co miał myśleć, że coś jest nie tak, skoro z jego żoną jest jego córka? Wtedy miał na głowie udobruchanie rozczarowanych ojców 3 rodów, za których jednego z synów miała wyjść jego córa - co wówczas w razie kategorycznej odmowy groziło ostrym starciem na śmierć i życie (podczas scen w "sali zabawowej" nie raz padały pogróżki o wszczęciu wojny - a trzeba pamiętać, że wtedy wydanie córki za któregoś z potomków innego rodu było przede wszystkim w celu ubicia jakiejś korzyści dla klanów - innymi słowy czysty INTERES, przeprowadzany przez głowy rodzin i miłość między dwojgiem młodych miała tu najmniejsze znaczenie, coby nie napisać żadnego).
Niestety nie masz racji. Nieścisłości są, tak jak zauważył to użytkownik Merkura powyżej. Widzi to niemalże każdy starszy widz.
Pozdrawiam
Dzięki, bartekbasista, ale jak już to "napisałA" ];) (gdzie się podziały znaczki płci przy nicku, ehh ]:/)
MarekAntonivsz, już nie chwal się, jaki to jesteś stary ];)
A tak serio, zapewniam Cię, że należę do tych starszych widzów (i to znacznie ];) ), a żadnych nieścisłości (o które co niektórzy, mam wrażenie, na siłę się czepiają) nie zauważyłam - innymi słowy, dla mnie wszystko w filmie jest zrozumiałe i jasne niczym światło przy rozwalaniu chatki wiedźmy ];) (o czym zresztą wyżej, dość obszernie się rozpisałam).
Haha, w porządku... nie ma czym się chwalić! 22 to już stary "chłop"!^^
Na siłę czy też - nie jest to bajka świetna, chociażby tak jak "Mój brat niedźwiedź" - na jakimś forum padło porównanie.
Pozdrawiam
Masz rację, że Fergus miał wtedy sporo rzeczy na głowie, ale przecież widział, że jego żona trzyma się za brzuch i Merida musi ją prowadzić... To trochę było naciągane, że się tak nie interesował tym, co się dzieje z jego żoną...
Ok. Gdyby Twoja córka zamieniła Cię w niedźwiedzia to jedynie o czym byś myślała to o śniadaniu. W ogóle Obie, zaraz po przebudzeniu tryskały humorem. Ta matka w ogóle nie była zła na Meridę. O_o Mało ich obchodziło też to, że mają ograniczony czas. Ale co tam! Śniadanko najważniejsze. ;)
Tak. Musiał ich udobruchać, ale zauważ ile ich nie było. Nie było ich dzień i noc. Naprawdę się nie zorientowali?
Jak dla mnie to nie był żaden błąd. Wszystko bardzo fajnie wytłumaczyli. Na miejscu Fergusa wolałbym zostawić na chwilę żonę z córką i dworzanami a zająć się sprawą lordów. Nie chciałbym wojny. A w końcu sama Elinor powiedziała, że nic jej nie jest. Poza tym jest dorosłą osobą, która właściwie sama miała na głowie pokój w królestwie, nie niemowlakiem którego trzeba karmić i tulić.
Ale co z niego za mąż, skoro nawet nie zajrzał do swojej żony i nie spytał jak się czuje. :D
Mnie bardzo podobał się ten film, ale na pierwszym miejscu pozostaje dla mnie " Jak wytresować smoka" :)
No i z tym nie jest trudno mi się zgodzić :) To również mój nr 1.
Merida faktycznie mnie rozczarowała, była za krótka i zdecydowanie za płytka. Spodziewałem się czegoś więcej niestety. Animacje ok, humor również ale mimo wszystko czegoś w tym wszystkim zabrakło. Nie sądziłem, że się rozczaruję a tak jednak było.
Film w porównaniu do innych dzieł pixara wypada słabo niestety.
A tak się na wypad do kina cieszyłem...
No i masz do tego prawo ;]
Mnie jednak nie "zadowoliła" i spodziewałem się czegoś więcej
Tak, tak, bracie (lub siostro, wybacz)!!! Duet Hiccup i Toothless bardzo trudno pobić ;)
Mnie 'Merida' podobała się bardzo, zarówno od strony graficznej (widoki i te włosy... ach), jak i fabularnej. Choć, prawda, pojawiały się małe zgrzyty, jednak to nie powinno raczej psuć ogólnego wrażenia. Dobra robota, moim zdaniem :)
Ja z kolei nie rozumiem Ciebie. Na całym świecie mówi się, że jest to najgorszy film Pixara i ja, prawdę mówiąc, taką ocenę rozumiem.
Najbardziej w tym filmie brakowało duszy, polotu. Ok, historia fajna, ale odkrywcza? Nie. Co więcej, początek filmu niezwykle interesujący i wciągający, ale im dalej w film, tym gorzej. Rozwój historii z czarownicą, potem jakieś niepotrzebne dłużyzny w postaci łowienia ryb - scena, która nagle zajmuje z 20 min filmu. Końcówka - jak to końcówka, musiał być happy end. Ale wszystko to już było. Na domiar złego, w tym filmie po prostu nie czułem się "fantastycznie" - mam 22 lata, studiuję prawo, ale od dziecka jestem fanem filmów animowanych, zwłaszcza tych z wytwórni Disney/Pixar. Powiem tak - dla mnie jest to jedna z najgorszych bajek, jakie widziałem. Nawet krótki film animowany pokazywany przed "Meridą", chyba "Le Luna" - był zdecydowanie lepszy i ciekawszy i dało odczuć się magię.
Dla tych rozczarowanych "Meridą" polecam "Happy Feet", zwłaszcza pierwszą część - genialne filmy. Jedynka dostała chyba nawet Oscara, co zbytnio mnie nie zdziwiło.
Podsumowując, ogromny zawód. Do kina poszedłem z dziewczyną, która również jest wielkim fanem filmów animowanych i ona, o dziwo, była jeszcze bardziej zawiedziona filmem.
Pozdrawiam
ja oglądałam i Meridę i Happy Feet i powiem, że film Disneya/Pixara o wiele bardziej mi się podobał niż ten drugi. Happy Feet - cóż podobały mi się piosenki, ale jakoś nie porwała mnie ta animacją, sądziłam, że będzie coś lepszego, a dwójka jest jeszcze gorsza..., ale gusta są różne. Mi tam Merida naprawdę się podobała i to bardzo, wspaniała animacja (powiem, że Legendy sowiego królestwa i Merida mają najlepszą animację pod względem wizualnym). Nie nudziło mnie i ciągle widziałam efekt 3D. Moja młodsza siostra bała się tego filmu, ale za nic nie chciała wychodzić. Choć powiem, ze Merida gdzie nie gdzie przypominała mi Mój brat niedźwiedź. A więc Merida 10/10, Happy Feet 8 (7,5)/10, Happy Feet 2 4/10. Gusta są różne :)
Pozdrawiam :))
mnie również się podobał ... dlaczego nie którzy ludzie się go tak czepiają że za płytki, nie jasny, przereklamowany itd. ja poszłam do kina żeby się rozerwać i rzeczywiście bawiłam się dobrze ... muzyka w filmie była świetna i animacja znakomita ... a scena gdzie Merida wdrapała się na tą skałę pewnie jeszcze długo będzie tkwiła mi w pamięci ... może dlatego że przywiązuje dużą uwagę do gry aktorskiej a nie zapominajmy że chociaż to film animowany ważna jest mimika i ekspresja a w nie których produkcjach może i fabuła była lepsza ale brakowało tego "czegoś" co tu dużo pisać w końcu każdy ma swój gust i nie każdemu może "brave" się spodobać...
A ja stara baba i sie normalnie wzruszyłam..bardzo fajna bajka z porządnym morałem. Raczej dla dzieci starszych, tak aby własnie "załapały" co było całym sednem. Obok siedziała na oko 4 letnia dziewczynka i nudziła sie niemiłosiernie , tak wiec nie dla takich szkrabów.