Film miałby u mnie może trochę lepszą ocenę, ale niestety była jedna rzecz, która tak skutecznie mnie rozstrajała, że nie mogłam się odprężyć i cieszyć oglądaniem, a zaciskałam pięści i zęby aż do krwi. Pani Carmody i jej stadko zbłąkanych owieczek! Nie wiem co Ci ludzie mają w sobie, ale przez ten motyw, tak szeroko opisany w filmie straciłam ochotę na dalsze oglądanie i wręcz czekałam aż ktoś tą nawiedzoną babę ustrzeli. Przez to pod koniec filmu nie potrafiłam pewnie docenić wymyślnego twistu na końcu, powiem więcej, film mnie umęczył zamiast zainteresować..
Niechaj zgadne - Feministka? ateistka? antyklerykałka? na 90% sądze że tak. Na tego typu ludzi zawsze jakiekolwiek odniesienie do religii działa jak świecona woda na diabła. Mi się film podobał, faktycznie rola nawiedzonej pani carmody była zbyt wyeksponowana, ale moim zdaniem nie był to motyw który popsułby ogólne wrażenia z filmu.
oczywiscie ze ta baba byla denerwujaca ale caly film byl super i nawet king powiedzial ze mial lepsze zakonczenie niz on w ksiazce