Oglądałem ten film kilka razy, ale zakończenie za każdym razem wgniata mnie w fotel. Za każdym razem odbieram je trochę inaczej, próbuję postawić się na miejscu głównego bohatera i pomyśleć co sam bym zrobił, jednocześnie wczuwając się w nieopisane wewnętrzne rozdarcie i ból jaki czuł widząc sznur wojska przejeżdzającego obok niego wraz z ocalonymi cywilami. Wystarczyło zaczekać krótką chwilę dłużej, a wszyscy by się uratowali. Bohater nie miałby na sumieniu życia 3 przyjaciół i własnego syna. Można sobie tylko wyobrażać czy gdyby film miał się toczyć dalej bohater popełniłby samobójstwo, najprawdopodobniej tak.
Jaki z tego morał? Nigdy nie popełniaj pochopnych decyzji, nawet jeśli wydaje się, że nie ma już nadziei, bo dopóki żyjemy zawsze jest nadzieja.