Zawsze z obawą podchodzę do ekranizacji, ale czasem uda się, jak np. przy "Blade Runnerze", nie będąc wiernym książkowemu pierwowzorowi, uzyskać nową jakość. Tak też jest i w tym przypadku. Przejmujący, urzekający obraz. Mimo braku hollywoodzkiego rozmachu (a tak naprawdę poniekąd właśnie dlatego!) film robi duże wrażenie. Choć oczywiście zżymałem się na odstępstwa w scenariuszu od oryginalnej historii ( i oczywiście! pominięto te najlepsze wątki- szaleństwo poszukiwań świętego Graala, Morgaine jako arcykapłankę Avalonu, następcę merlina- kalekiego Kevina Harfiarza, próbę zabicia Artura za pomocą Accolona itd...) i zupełne już absurdy w pewnych momentach (jak np. pogański Camelot), to jednak nie odmawiam filmowi siły przekonywania, a odtwórczyni roli Morgaine- powalającego z nóg uroku:)
Jakie odstępstwo "książkowego"? Film zrobiono na podstawie książki Marion Zimmer Bradley i jest wierny tej książce a nie legendom.
JB C-n
no wszystkie najważniejsze wymieniłem w moim poście- to główne różnice pomiędzy właśnie ksiażką Zimmer Bradley, którą czytałem cztery razy, a filmem. Fabuła została spłycona, nie ma słowa o świętym Graalu, a szaleństwo jego poszukiwań było kulminacją powieści Bradley i niejako zrębem upadku Camelotu. Ponadto zamek Artura, gdzie wymordowano wszystkich chrześcijan, i potem Mordred zakutany w barbarzyńskie skóry, stający do walki u boku Saksonów, to coś właśnie odwrotnego do zamysłu autorki "Mgieł Avalonu"- ona kładła nacisk na zdradę i wyparcie się przez rycerzy Okrągłego Stołu ideałów starej wiary i samej Bogini. Wielką kapłankę Vivianę morduje jeden z towarzyszy Artura, co ostatecznie czyni Morgianę wrogiem monarchii, skłania do zamachów na Artura..itp, itd... Podkreślam, że film mi się jak najbardziej podobał. A to, że nie dorównuje literackiemu pierwowzorowi, cóż, a która ekranizacja dorównuje?