Moim zdaniem film ten w dorobku Manna zapisze się bardzo przeciętnie; reżyser podjął się trudnego zadania, chciał nawiązać do popularnego w latach 80 serialu, okazało się to przedsięwzięciem prawie niemożliwym – nie te czasy, nie ci aktorzy; na pewno udało się oddać klimat Miami oraz wszystkich miejsc gdzie przebywali bohaterowie (świetne ujęcia z wieżowców i z helikoptera w mieście, wycieczka na Kubę+impreza, ujęcia wodospadów, widok z samolotu itd.), nie zgodzę się z opiniami, że film jest nudny – można się w akcję wkręcić, mało jest w niej luk, na początku sporo niewiadomych co powoduje ciekawość i sprawia, że film ogląda się lepiej; we wkręcaniu się w akcję trochę przeszkadza zbyt przydługi moim zdaniem wątek miłosny, oczywiście potrzebny, ale udział naszej ulubienicy w końcowej strzelaninie można było sobie darować; właśnie dochodząc do końcowej strzelaniny jestem bardzo zawiedziony – zbyt statyczna, zbyt przewidywalna
(porównajcie do genialnego napadu i późniejszej strzelaniny w „gorączce”) można było to zrobić o wiele lepiej, jedyne co w tym aspekcie podobało mi się to namierzenie i eliminacja snajperów;
nie chce porównywać Miami vice do filmów typu bad boys lub innego chłamu bo film ten jest od nich o wiele lepszy i prawie każdy chyba się ze mną zgodzi, uważam tylko, że takiego reżysera jak Manna po nakręceniu takich filmów jak Gorączka i Zakładnik stać było na więcej