O najnowszym filmie Michala Manna wiadomo było już od dawna.Ponad roku temu pojawił się pierwszy Teaser prezentujący dużo szybkich ujęć,wpadającą w ucho muzykę oraz doskonałą obsadę.Film od samego początku miał pod górkę ,choćby ze względu na kultowość serialu.Oczywiście podczas produkcji do prasy docierało więcej lub mniej plotek na temat kulis produkcji,aczkolwiek rzadna z nich nie była przez nikogo potwierdzona.Już we wrześniu reżyser Michael Mann w wywiadzie dla jednej z telewizji oświadczył ,że film prócz nazwisk głównych bohaterów nie ma nic wspólnego z jaskrawym serialem.Założeniem reżysera bowiem było zobrazowanie publiczności pracy prawdziwej policji.Przedstawienie brudu,stresu i okrucieństwa , które wynika z pracy tajniaka.Po pierwszych pokazach dla dziennikarzy film został rewelacyjnie przyjęty np.przez NEW YORK TIMES.Był tylko jeden problem:Universal,z którego stajni film się wydostał.Studio było dość zaskoczone efektem końcowym,gdyż liczyli oni bardziej na "Bad Boysów 3",niżeli realistyczą sensację.Reakcją studia było wywarcie nacisku na Michaela Manna,by ten skrócił pare wątków,przyciął pare scen.Prawdą jest jednak,iż Universal chcąc zarobić więcej pieniędzy kazał przemontować Miami Vice po to,by jednego dnia pojawiło się więcej seansów filmu ,a co za tym idzie kasa...
Po tylu miesiącach oczekiwań i niejasności dotyczących końcowej wersji filmu,było mi dane go zobaczyć.Pierwsze co rzuca się w oczy to oczywiście kapitalne zdjęcia oraz rewelacyjna muzyka.Sam początekk filmu rzuca nas w sam środek akcji ,która sama w sobie nadaje tempo rozwojowi.Później zaczynamy się przyglądać aktorstwu,które jak we wcześcniejszych filmach Manna nie zawodzi.Przypomnijcie sobie jak świetnie poprowadził Cruise'a w "Collateral".Tutaj zaś doświadczamy transformacji Colina Farrela z pewnego rodzaju buntownika,sztywniaka w prawdziwego,brutalnego policjanta oraz genialnego odkrycia Johna Ortiza ,który wcielił się tutaj w postać José Yero.Jednym z potężniejszych zaskoczeń jest dla mnie fabuła,a dokładniej przemyślane i dopracowane teksty.Tutaj gdy bohater ma coś do powiedzenia,mówi mądrze,kiedy ma milczeć,poprostu milczy.Na ogromną pochwałe zasługuje precyzja oraz świetne zapoznanie się z tematem przemysłu narkotykowego,które zostało genialnie do filmu wrzucone.Dźwięk strzelanin oraz samo ich sfotografowanie jest poprostu majstersztykiem .Takich dźwięków nie słyszeliśmy od czasów "Gorączki" To samo tyczy się samej strzelaniny.Mann postawił przede wszystim na ich realizm,co wyszło mu wręcz znakomicie.Wspomnieć wypada również o doskonałym pokazaniu odbijania zakładniczki-REALIZM!!!Wracają c do fabuły filmu chce dodać,że dawno nie spotkałem się z tak dopracowanym,a jednocześnie brutalnym i mrocznym światem przestępczym jak i policyjnym."Miami VIce" przedstawia życie prawdziwych agentów,między którymi nie muszą nawiązywać się głębokie przyjaźnie,więc jednocześnie nie oczekujmy od partnerów chemii typu Gibson i Glover z "Zabójczych broni".Mamy tu do czynienia z prawdziwym światem,który nie zawsze układa się jakbyśmy tego chcieli.Dowodzi tegu scenariusz filmu,który pokazuje realne życie:kabel z FBI nie został złapany,Montoya ucieka,związek Crocketta zostaje zakończony . Po zakończeniu fimu byłem wręcz oszołomiony tym co zobaczyłem.Takiego filmu się nie spodziewałem.Jednym słowem KAPITALNY.
Prawie pewną wiadomością jest ukazanie się wersji reżyserskiej filmu na DVD.Bardzo cieszę się na to wydanie gdyż z chęcią zobaczę pełną wersję filmu Micheala Manna.Mimo cięć,które zostały wykonane film wciska w fotel i powala fabułą,zdjęcami,muzyką oraz reżyserią.Wszystko to przemawia za tym,że jest to definitywnie najlepszy film roku,a co za tym idzie ocena 10/10.
Tak myślałem że studio nie było zachwycone efektem końcowym. Dziwić może jedynie że chcąc obrazu w stylu Bad Boys wybrali do tej roboty Manna o którym wszyscy wiedzą że robi kino ambitniejsze.
To że film jest pocięty i to dotkliwie, to widać na pierwszy rzut oka. Niestety filmy nie po to wchodzą do kina by się podobać tylko by zarobić na całą zgraję ludzi - oto w tym wszystkim chodzi i tym można wytłumaczyć te wykastrowane wersje. Tym bardziej gdy budżet przeznaczony na produkcję jest spory, tak jak w tym przypadku. Biorąc jednak pod uwagę to całe majstrowanie przy nowym dziele Manna i fakt że mimo wszystko wersja kinowa jest bardzo dobra, wychodzi na to że Miami Vice DC to naprawdę może być film dziejowy jeśli chodzi o sensację i warto na niego trochę poczekać...
Co do Twoich zachwytów nad realizmem i szczegółowością filmu - mam dokładnie takie samo zdanie i już kilka razy je tutaj prezentowałem. Nie wszystko zresztą da się wychwycić przy pierwszym seansie - film wręcz ZYSKUJE kiedy ogląda się go kolejne razy. Nieufność handlarzy, wieczne sprawdzanie "nowych" twarzy, bezwzględność i beznamiętność działania najemników. Same ponure i zakazane gęby. W tym filmie nie ma ani jednego "luźnego" charakteru, nie ma śmiechu, nie ma humoru, jest za to zimna, wyrachowana i ponura rozgrywka pomiędzy zawodowcami z jednej i drugiej strony. Rozgrywka na śmierć i życie. Bez jakichś wzniosłych powodów i wywijania flagą. Bez pieprzenia głupot. Dialogi są oszczędne i dosadne. Mówi się tutaj tylko wtedy gdy ma się coś do powiedzenia, dużo wyraża się samym gestem, mimiką twarzy, spojrzeniem. Takie ciche porozumienie bez słów - szczególnie wyraźne w relacjach pomiędzy Tubbsem i Crockettem, oraz w sposobie bycia Montoyi. No i sama "gra". Wszyscy tutaj znają jej reguły - tzn brak reguł. Wszystko jest podporządkowane jednemu celowi, żeby wykonać jak najlepiej swoją pracę i jednocześnie pozostać wśród żywych. Na to jest bardzo duży nacisk w tym filmie. Świadczy o tym choćby chłodny profesjonalizm w scenie odbijania zakładniczki - to była chyba najciszej rozegrana akcja policji w historii kina !!!! Wręcz pokazówka i maestria reżysera. Albo scena rozpracowywania snajperów przed końcową strzelaniną - ta skrupulatność jest wręcz porażająca ! W ilu filmach sensacyjnych by się czymś takim przejmowano ? Tu nie ma bohaterstwa, nie ma zbędnego wychylania się i "wywijania szabelką". Tu panuje zasada: im mniej szans pozostawisz przeciwnikowi tym większe są twoje szanse na przeżycie - i obydwie strony bardzo skrupulatnie się do tej zasady stosują... Sposób filmowania jest tutaj również idealnie dobrany. Typowe dla Manna ujęcia "zza ucha" postaci, skupianie się na szczegółach i praktycznie ciągły ruch. Kamera raczej podgląda, śledzi niemalże bohaterów, włazi z nimi pod prysznic, trzęsie się w łodzi, "biegnie" tuż obok i rejestruje akcję z wewnątrz... Nieco przypomina to sposób filmowania z Black Hawk Down - widz czuje się czasem jakby uczestniczył w pokazywanych wydarzeniach...
Twierdzę, po raz kolejny zresztą, że w ten film należy się naprawdę wczuć - wtedy dostrzega się jego mistrzostwo. Pobieżne oglądanie, po łebkach, bez należytej koncentracji, jakieś tam wyczekiwanie na "momenty" - to czysta strata czasu i pieniędzy. Nie ten rodzaj kina po prostu...
Co to jest 'Miami Vice DC'? To jakiś remake? Pytam szczerze, bo może to oznacza np. wersje reżyserską, a ja nie znam się na terminologii.
DC - Director's Cut - wersja reżyserska
EE - Extended Edition - wersja rozszerzona
Popieram założyciela tematu - jak na razie zdecydowanie najlepszy film tego roku.
Nie rozumiem czym się tak zachwycasz. Owszem, film ma świetne zdjęcia, dźwięk itp. sprawy techniczne (pomijam obrzydliwie sztuczne ujęcie dziewczyny Tubbsa odrzucanej przez wybuch - co to miało byc?!).
Ale gdzie fabuła? Gdzie emocje? Gdzie napięcie? GDZIE CHARAKTERY POSTACI?
Gorączka czy Zakładnik to pod tym względem filmy wzorowe. Bohaterowie co chwila pokazują jakimi są ludźmi, to są ludzie, a nie drewniane kukły jak w przypadku Miami Vice. Colin Farrel przeszedł jakąś przemianę?! Nie zauważyłem. Utrudniło mi to granie ala kij od szczotki w dupie, jedna mina przez cały film i blade dialogi w których nie ma nic z poprzednich dokonań Manna. To samo tyczy się Foxxa.
Porównywanie tego rozwlekłego knota z pozostałymi arcydziełami Manna jest co najmniej obraźliwe.
PS. 3/10 i lepiej niech Mann zrobi sobie znowu przerwę w robieniu filmów. Wierzę że wróci do formy sprzed Miami Vice.
filmem przemiany (czy realistycznej to nie wiem.. chyba nie) jest wlasnie Zakładnik... za to np. Gorączka nie miala w sobie zadnej przemiany bo jak wiemy mocni faceci (a tacy wystepuja zarówno w Heat jak i w MV) raczej nie zmianiaja w pare tygodni swojej filozofii zyciowej i zachowań(a tyle trwał realny czas w tych dwóch filmach)... przypomnij sobie ze jednak postac grana przez de niro w gorączce opuscila ukochana osobe wedle przyjetego zyciowego credo... a collin jednak mimo ze jest stalowym gliną wypuscił ukochana osobe ktora mogla byc arcycenną osobą dla policji... wiec zaryzykuje stwierdzenie ze filmem wiekszych przemian jest jednak MV niz Gorączka ;-D
No cóż, jak dla mnie 6/10. Sztywni, plastikowi bohaterowie, żadnych nowości jeśli o fabułę chodzi. Ludzie, ten film nic ciekawego nie wnosi. Już lepszy jest Lot 93. A Miami - zarabianie kasy na tytule. Fajerwerki i twardzi kozacy. Ale są różne gusta.
Mierzwiak
Fabuła ? Rozpracowywanie wielkiej szajki narkotykowej od wewnątrz. Przy okazji romans z wiceszefową, użeranie się z najemnikami, FBI, odbijanie zakładników itd. Powiedziałbym bardzo zajmująca fabuła...
Emocje i napięcie towarzyszą od pierwszej do ostatniej minuty. Nawet wtedy kiedy nie strzelają i akcja zwalnia, cały czas niemalże “czuć” że na coś się zanosi. Powoduje to sam klimat filmu potęgowany jeszcze dodatkowo tłem muzycznym – idealnie zresztą dobranym.
Colin Farrell – przypomina mi to gadki o Orlando Bloomie w Królestwie Niebieskim Scotta. W tym filmie akurat Colin wypadł bardzo przekonywująco – jeśli się oczywiście pozbędzie uprzedzeń względem niego... Termin “granie niczym kij od szczotki” nic mi nie mówi – dla mnie zarówno Farrell jak i Foxx bardzo przyzwoicie zagrali dwóch twardych i nieco cynicznych gliniarzy. A że nie było fajerwerków aktorskich – toż to nie poziom Pacino czy De Niro, to nie poziom Gorączki – mimo wszystko... Poza tym nie każdy policjant musi być takim wrzaskliwym cholerykiem jak Pacino – w tym filmie pokazano gliny od innej strony oraz charaktery bardzo odmienne, ale również ciekawe.
Blade dialogi... Rzuć może jakimś przykładem tego “bladego dialogu” bo być może przegapiłem takowe...
Zdenio
Fajerwerki ? Przecież z tego co tu czytałem największy zawód sprawiło i najwięcej łez popłynęło z braku fajerwerków właśnie. Film dla wielu okazał się zbyt ciężki i zbyt “mało efektowny”.
Zarabianie kasy na tytule. Przecież to jest tytuł Manna, on był współtwórcą serialu, producentem wykonawczym – więc kto jeśli nie on ma na nim zarabiać ? Zresztą dziwi mnie że chcąc niby “żerować na tytule“ robi film dosyć ciężki zamiast kolorowego BB3 czy słonecznego serialu – coś tu nie gra po prostu.
Gregg --)
Pytając gdzie fabuła, miałem na myśli fakt że jest ona nudna i niecekawa. Nie było tu ani jednej sceny, która czymś by mnie zaskoczyła, sprawiła że chociaż na moment przestałbym myśleć "kiedy to się skończy?". Wątek rozpracowywania "wielkiej szajki" jest - i co z tego? Czy wynikają z tego jakieś zworty akcji, zaskoczenia? Nic. A romans Farrella z Li Gong jest na poziomie filmów telewizyjnych. Zupełnie nie obchodziło mnie czy będą razem czy nie.
Jeśli chodzi o Colina - mam wrażenie że cofa się aktorsko. Gdzie podział się ten aktor z "Telefonu"? W "Aleksandru" był beznadziejny, w MV - jak już pisałem - drewniany tak samo jak Foxx. Nie wymagam by byli cholerykami jak Pacino itp, ale żeby zaprezentowali coś więcej niż jeden wyraz twarzy. A coś takiego w połączeniu ze standardowymi dialogami które w żaden sposób nie pozwalają poznać ich osobowości sprawia, że mamy do czynienia z manekinami a nie ludźmi.
Nie przytoczę żadnego dialogu, bo ich nawet nie pamiętam. Jeśli mam do czynienia ze świetnymi tekstami - zapadają mi w pamięć. Złe tak samo. Te w Miami Vice były po prostu zwykłe, nic nie pamiętam. Skoro były tak świetne, to może z kolei Ty zacytujesz mi coś godnego zapamiętania?
Bo to też nie był chyba film który miał za zadanie zaskakiwać - doprawdy nie pamiętam filmu sensacyjnego który by mnie jakoś zaskoczył. W tym się liczył głównie realizm - a w realnym świecie coś takiego jak np Lucky Number Slevin raczej trudno sobie wyobrazić... A poszczególne sceny ? Owszem zaskakują - np. sposób załatwienia tego gostka z detonatorem, bardzo dobrze rozegrane, zagadanie go (od razu masz też przykład mocnego dialogu) i.... spoiler ;) Zaskoczyło mnie wystawienie naszej Gong Li do wiatru przez narko-szefa. Mocny był sam moment brania zakładnika przez nazi-najemników i następnie szantaż - czyż nie był to zwrot akcji i to z tych zaskakujących ? Sam początek filmu i wątek roztrzęsionego, zdesperowanego informatora i zakończenie tegoż wątku - czy to nie są mocne momenty ? A przecież wymieniam tylko niektóre bo było ich sporo więcej...
Farrell w Telofonie zagrał świetnie - zgoda. Ale rola w Aleksandrze również nie była zła, chociaż momentami zalatywał tam lalusiem to miał również chwile chwały w tym filmie - ja bym go aż tak nie krytykował. A w MV, cóż, dla mnie to bardzo dobra rola i przekonująca w dodatku, a ta "drewniana" gra ? Nie rób znowu z niego Stevena Seagala... ;)
Przy dialogach po prostu odbijasz piłeczkę he he. Przykład dobrego ? Proszę bardzo. Scena pierwszego spotkania z Yero i teksty w stylu: - Kto was zna ? - Moja mama. :-D Albo: - Twój partner, nie podoba mi się. - A co chcesz z nim robić interesy, czy się pieprzyć ?
Więc jeśli to ma być film w realistyczny sposób przedstawiający pracę glin, to ja za takie filmy dziękuję.
Ok, MV tak Ci się spodobało i szanuję Twoje zdanie, ale dla mnie ten film to ewidentna wpadka Manna. Zakładnika posiadam na dvd i za każdym razem gdy go oglądam dostarcza mi takich samych emocji, zauważam coś nowego, wciąż robi na mnie takie samo wrażenie jak za pierwszym razem (niestety nie mam Gorączki, mogliby powtórzyć w tv:/).
Stwierdzenie "drewniany Farrell" znaczy, że i tak jest on milion razy lepszy niż Seagal:P
Dialogi: nie odbijam pałeczki, tylko proszę o przykłady, bo ja nie pamiętam. Tekst "- Twój partner, nie podoba mi się. - A co chcesz z nim robić interesy, czy się pieprzyć ?" już pamiętam, to było akurat dobre:D
Dzięki ci Luke za te słowa:) Filmu nie oglądałem ale ... M.M. nie zawiódł mnie nigdy, a troche jego filmów widziałem !! ... i nie wierzyłem w komentarze i opinie że to totalnie położony obraz ... Mam nadzieję że D.C. będzie taki jak mówisz i to właśnie na taką wersję poczekam !!! ... PZDR:):)
Nie rozumiem tekstów typu "najlepszy film roku". Miami vice jest świetne, ale tylko pod względemm technicznym. Od filmu sensacyjnego oczekuję akcji, a tego w tym filmie niestety zabrakło. Niby dużo się w nim dzieje, ale ogląda się to bez większych emocji. 5/10
To chyba nie ten tytuł w wyszukiwarce wpisałeś.Głupich sensacji z akcją pod hasłem :"Seagal" powinieneś szukać.
Kto powiedział,że filmy sensacyjne muszą posiadać 10 trupów na minutę,7 pościgów samochodowych i milion wystrzelonych kul.
Podam Ci listę filmów sensacyjnych,które nie posiadają rządanej przez Ciebie masy akcji,aczkolwiek są uznawane za dobre lub bardzo dobre:
Lista może Cie śmieszyć,ale przepraszam-skoro w MIAMI VICE nie było akcji to chyba oglądałeś film na kompie z uciętymi scenami.
Człowiek w ogniu
Spy game
Rozgrywka
Zakładnik
Gorączka
Negocjator
Co do twojej wypowiedzi to przeczysz sam sobie"oczekuję akcji, a tego w tym filmie niestety zabrakło. Niby dużo się w nim dzieje..."
Ja natomiast rozumiem tekst "najlepszy film roku".Jest to miano,które nadałem filmowi,który w moim mniemaniu do dnia dzisiejszego na nie w pełni zasłużył.I nie mówię tutaj tylko o samej stronie techniczej,która notabene jest kapitalna(nominacje do Oscara ma pewne),ale również o warsztacie aktorskim,jak i samej (niby na pierwszy rzut oka banalnej)fabule,która nie dość,że posiada przysłowiowe "drugie dno" to jeszcze oddaje każdy,najmniejszy detal handlu narkotykami.
Świetny film. Heat to to nie jest może, ale na to 8/10 zasługuje niezaprzeczalnie. Myśle że DC na dvd pokaże coś więcej, i może nawet podniesie ocenę o połowę punktu:)
Doskonałe zdjęcia. Dużo ujęć "z ręki" to jest to! Muzyka ok. Aktorzy ok. Treść ok. Wszystko ok:) Nie ma za bardzo do czego się przyczepić. Szkoda tylko że lata 80te się skończyły:) Wdł mnie to taki najlepszy i najdłuższy odcinek miami vice poprostu;) I chyba o to chodziło nie? Żeby oddać ten "klimat", jednocześnie zmieniając go o 180 stopni poprzez przeskoczenie o 22 lata w czasie (czy ta wypowiedź ma sens?:) Udało się w każdym razie nie zepsuć tego tytułu. Film roku to troche przesada, ale czołówka... z tym moge sie zgodzić. Dajcie mi DC... teraz!
Indrid Cold 84 jezeli wszystko jest OK. to film zasluguje na 5/10. i taką tez mu daje. wydaje mi sie ze taką Ty mu wystawiasz, czyli 8/10 z takiego powodu ze nie znasz sie na kinie. duzo ludzi ogląda tylko nowosci w kinach a nie sięga po klasyki sprzed kilkunastu, kilkudziesięciu lat. oglądałem wiele dobrych filmów, a ten okazał się BARDZo nudny i nie podbal mi sie, co nie znaczy ze nie lubie takiego atunku.... lubie. ale nie w takim wykonaniu. sztywni aktorzy i nie wciąga. jezeli ktos lubi efekty to sie spodoba, ale w ffilmie o efekty nie chodzi. chodzi o przekaz, gre, ffabule i ciekawosc a z tym bylo slabo. bardzo slabo
Expanium!! Ochujałeś?:) Masz inną definicje słowa ok. "Znam sie na kinie" uwierz. Mylisz sie co do tego filmu. Mam wątpliwości co do Ciebie. W wielu aspektach. Wielu. hopeless.
A Ty, expanium, uważasz, że na kinie się znasz? No tak, pewnie dziesiątki, a nawet setki klasyków widziałeś, hehe.
Ja niestety MV jeszcze nie widziałam, nie miałam kiedy jechać do kina, ale poczekam sobie na DVD i obejrzę, wierzę, że Mann nie zawiódł.
no tylko ze akurat MV jest filmem sensacyjnym w ktorym efekty (specjalne jak mniemam)są ograniczone wlasnie do minimum:)))
No 8/10 to bym mu nie dał, ale film mnie siem był bardzo podobał. To prawda: ktoś wiedział jak używać kamery. No i te widoki... (ja chcę do Majami!)Co do muzyki: miałem wrażenie, że słyszałem głos Chrisa Cornella, ale na soundtracku nic go się nie pojawiło. Natomiast, jak wróciłem do domku, z miejsca ściągnąłem tą przeróbkę 'In the Air tonight', którą słyszałem na napisach końcowych. Osobiście, z rezerwą podchodziłbym do stwierdzenia, że to kolejny odcinek MV... tzn. fabuła i charaktery głównych bohaterów jak najbardziej przywodzą na myśl serial, jednak wg. mnie sposób realizacji nie pozostawia złudzeń, że to zupełnie inna para kaloszy (choć bardzo wygodna). Ja nie czułem 'tego klimatu', ale dla mnie w głownej mierze za klimat w serialu odpowiadał ten styl ówczesnych lat, którego nie było (nawet go nie oczekiwałem) w "Majami Wajs da Moovie". O grze aktorów się nie wypowiem, bo się nie znam. Mnie się wydaje, że była na poziomie, a poza tym sądzę, że Kartaginę należy zniszczyć.
Tak, miałem rację, ten utwór to "Shape of things to come" Audioslave. Nie ma go na soundtracku, ale co najmniej jeszcze jeden utwór z płyty 'REVELATIONS' znalazł się w filmie, ale nie na OST. Szkoda.
słabiutko, słabiutko i nudno, 5/10
spodziewałem się czegoś o wiele lepszego, niestety się zawiodłem.
Luke
a czy ty oglądałes wersje nie obciętą? skoro tak wrzucasz komuś (nie pamiętam już komu) "że pewnie film na kompie oglądał" jeżeli nawet widział go na kompie to zapewne wersje TC czyli to samo co Ty w kinie (?) jezeli w kinie byłes.
Muzyka też mi się bardzo podobała, czasami chyba Alice in Chains słychać było. Zdjęcia też były jakby bardziej realistyczne. Ale dla mnie film zaczął się dopiero w połowie, bo wcześniej trochę niezaciekawie było. Dałbym 6,5-7/10. Dla mnie nie jest to nalepszy film roku.
Men, zdradziłeś zakończenie nie uprzedzając o tym w tekście - tak się nie robi. A film, oczywiście, świetny. Podejrzewam, że większość narzekających na "nudę" oczekiwała szybkiej i łatwej w odbiorze sensacji, w sam raz na piątkowy wieczór z dziewczyną i wiadrem tzw. popcornu.
to nie jest kino akcji i raczej nie miało być. nudny? popatrz na zdjęcia, na realia i klimat. chyba koledzy z gimnazjum mają bad boysów na dvd. pożycz i obejrzyj sobie drugi raz jak odrobisz lekcje. będziesz miał kino akcji. a na poważne filmy nie chodz do kina w takim razie.
Ariana moze nie znam sie na kinie tak jak ty, ale swoje zdanie moge miec. Jesli go nie ogladaas to nie pisz. Nie watpie ze sie na kinie znasz (widzialem bloga:). ja mam takie zdanie i koniec.
Na początku chcem zaznaczyć że dla mnie film jest git (8/10). A najbardziej zdjecia i... właśnie ten realizm w w którym dopatrzyłem się tylko jednej ale ważnej według mnie luki.
Spoiler.
W scenie finałowej gdy "dobrzy" snajperzy zdejmuję "złych" snajperów. I co po oddaniu dwóch strzałów idą sobie na piwo!?!?!? Czy może na akcje dostali dwie kule? To moim zdaniem lekkie przegięcie.
Witam jak dla mnie film OK 5/10 i zgadzam się z wypowiedzią naitsabes, co robili ci dwaj snajperzy po oddaniu 2 strzałów nie mieli pozwolenia na oddanie kolejnych?? Trochę to bez sensu, ale wydaje mi się, że jednak chcieli pokazać trochę akcji i dlatego snajperzy nie zdjęli reszty tych złych. Realistyczność nie jest zła, ale czemu nadal jak zwykle zginęli wszyscy(albo prawie wszyscy sam nie wiem) źli a u dobrych został ranny tylko jeden a ta akcja na początku widzieliście, co się działo z tym samochodem jak do niego strzelali to było realne zostało sitko a na końcu filmu nawet bez tych 2 snajperów nic by im nie dało chowanie się za samochodem czy tam oponami(najlepiej pokazane to jest, co się dzieje jak się strzela kalibrem 7,62x39mm w filmie ?44 minuty? a w MV strzelali prawdopodobnie kalibrem 4,6x30mm, który ma bardzo podobną przebijalnośćć, ale wyrządza mniej Szkód, czyli Wystrzelali tu i tak setki kul jak nie tysiąc pare bez szczegółów a ktoś napisał, że tu nie chodzi o wystrzelanie tysięcy pocisków, ale zmierzam do tego, że film jest przesadzony, bo z oby dwóch stron były by duże straty w ludziach przy takim starciu a z tych samochodów czy też z opon zostało by sito wiec nie piszczcie mi tu, że reżyser dopracował film i był on realny. To jest moje zdanie i proszę go nie komętować.
POZDRAWIAM