Miami Vice ogląda sie bardziej jak film dokumentalny niż wysokobudżetową sensację. Chwilami denerwuje praca kamery a także brak silnie zarysownaych (w przeciwieństwie do serialowego pierwowzoru) postaci. Farrell i Foxx (z naciskiem na tego pierwszego) się nie popisali. Ich postacie są nijakie, nie widać między nimi partnerstwa.
Za filmem przemawia za to świetna muzyka i wręcz dokumentalna rzeczywistość.