PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=186828}
6,2 41 tys. ocen
6,2 10 1 40974
6,9 27 krytyków
Miami Vice
powrót do forum filmu Miami Vice

o twórczości ulubionego reżysera rozmawia się z ludzmi, którzy mają podobne zdanie a ni z burakami, którzy objadą dany film na prawo i lewo nie wiedząc zbytnio o czym piszą. Zatem....

szczera ocena filmu po długich przemyśleniach: 8/10
bo na gorąco dawałem 5/10.

oceniam na chłodno bo wtedy wychodzi to najlepiej. Film widziałem w całości (bo mam zwyczaj oglądać kilka razy najlepsze wg mnie sceny z filmu) żeby nie skłamać ok 5 razy w tym 2 w kinie. Za pierwszym razem naturalnie byłem zaskoczony nieco na minus ale właśnie tu dochodzimy do kwestii słabego przyjęcia obrazu:

1. nastawienie na akcję, dynamizm, gorący klimat -> sprawcą całego nieszczęścia jest zwiastun. Jak pierwszy raz zobaczyłem 30 sekundową zajawkę to o mało przez okno nie wyskoczyłem z podniecenia. Naturalnie obejrzałem zwiastun kilkanaście razy upajając się basem, kolorystyką (mmmmm...) i w ogóle wszystkim. Dawno nie czekałem na coś tak bardzo jak na Miami V. I tu pierwsza nauczka... wg mnie nalezy wziąć poprawkę na to iż Mann zawsze będzie robił filmy po swojemu a studio zrobiło zwiastun pod wakacje aby przyciągnąć oprócz fanów Manna ledwie mogących uśiedzieć w kinie w fotelu widząc pierwsze napisy (ja tak mam :P) zwykłych wyjadaczy popcornu i tu dzięki tym drugim Miami V. zebrało TYLE ZŁYCH OPINI.

2. drugim błędem a raczej odejściem od własnego stulu było gwałtowne cięcie ujęć i przechodzenie do nowej sceny. Często miałem wrażenie, że czegoś brakuje, że film jest na siłe skracany lub tak jak by Mann zapomniał czegoś dokręcić. Ale jak powiedział R. De Niro w "Heat" : 'there is a flip side to that coin' :D . Postawmy sprawę tak... Ajeśli Mann tak chciał? ja np. nie sądze żeby jakieś ujęcie było przypadkowe (do tego nas przyzwyczaił). Zatem po dłuższej chwili namysłu te cięcia uznaje za plus. Zmiana sposobu narracji to spore zaskoczenie alewszystko nowe jest zawsze źle przyjmowane.

3. w zasadzie mógłbym pisać i pisać ale nie mam aż tyle czasu :]
rzecz najważniejsza: gdzie jest schemat filmów Manna??? gdzie akcja tocząca się od punktu A do E?? gdzie przedstawianie postaci, gdzie to wszystko?

Ano Mann zrezygnował z tego na rzecz i tu bardzo ważna sprawa STWORZENIA NOWEGO RODZAJU FILMU AKCJI (powiem Neu Mann). U Michaela akcja nigdy nie była ważna, liczą się bohaterowie, realizm, konsekwencja i prawdziwość. O co mi chodzi z tym nowym rodzajem?

każdy z nas czuł podskórnie, że coś jest nie tak... wkraczamy w film jakby od środka, bez wyraźnego początku (zakończenia sprawy Neptuna) i z wyraźnym końcem, który tak naprawde nim nie jest bo... film ógłby się toczyć w nieskończoność... Farell idzie do szpitala a dalej możemy wyobrazić sobie milion innych akcji z naszymi bohaterami. zatem film jest tak jak by od C do E bez typowego wprowadzenia do jakich przyzwyczaiły nas filmy o partnerach typu "Zabójcza broń" czy "Seven". My jako widzowie poprostu wkraczamy w sytuacje jaką podaje nam reżyser i to wszystko. To cholerny plus i ukłon nieco w stronę fanów serialu bo przecież nie jest tłumaczone to co serial wałkował od początku (wspolne poznawanie siebie itd). Tutaj mamy rozmowy w stulu "chyba wiesz co robisz?" "albo nigdy w ciebie nie zwątpiłem" nie np gdy jadą autem "masz żonę?" tego było już od zarzygania w kinie i Mann stworzył coś nowego.

Mann zaskoczył... to fakt... ale czy aż tak? czy zwiastuny muszą nam zawsze robić wodą z mózgu?

4. innym i tu moge powiedzieć sporym błędem jest brak wywarzenia między akcją a wątkiem romansowym, którego jest o 2-3 sceny za dużo.

w sumie pewnie to lekki bełkot ale ciężo się pisze pod wpływem emocji :P ale teraz podsumuję:

PLUSY:
- genialna oprawa wizualna (Mann już od informatora zaczął zmieniać styl na bardziej dynamiczny i niespokojny i tu właśnie mamy apogeum)

- scenariusz (zawsze na plus, dla niektórych tu może mniej ale dla mnie nowatorskością jest rozłożenie środka ciężkośći -> punktem kulminacyjnym jest odbicie Judy z przyczepy a nie finałowa strzelanina oraz właśnie akcja od C do E anie od A do E - wielkie brawa). Dodatkowo jest to jedyny film, w który pokazano jak trudno nawiązać kontakt z prawdziwym bossem (Jose Jero płotka)

- reżyseria (zarzucano Mannowi brak umięjętności poprowadzenia aktorów itd ale wg mnie jest właśnie na odwrót: Mann zrobił to tak jak chciał... koniec kropka) dodatkowo umijętnośc budowania klimatu, dramaturgi, poprostu klasa

- kapitalna końcówka... ckliwa? przewidywalna? szczerze wątpie ale jak kto woli... Faktem jednak jest że nikt tak nie łączy muzyki z obrazem właśnie w końcowych momentach filmu (strasznie podobało mi się ujęcie ze środka domku gdzie pokazuje nam puste łóżko, w którym wiadomo co się działo) nic dodać nic ująć.

- muzyka! (w pewnym momencie leciały aż 4 kawałki po sobie) teledyskowo? raczej nie, poprostu obraz w połączeniu z muzyką wyraża tu często więcej niż 1000 słów :P (scena przeszukiwania lodówki przez nazistę - chyba wiecie o co chodzi)

- inne techniczne sprawy (dźwięk, montaż itd) wszystko na stówe

MINUSY:

- zbyt dużo o wątku miłosnym farrel vs. dziewoja
- zbyt dużo kamery z ręki w finałowej scenie (robi wrażenie fakt ale w pewnym momencie w kinie zakręciło mi się w głowie bo mój wzrok nie znalazł oparcia)
- mało klimatu samego Miami. Oczekiwałem więcej słońca, dziewczyn, no i tego czego nie było w filmie a było w zwiastunie: głowie wyścig motorówek. Na początku można byspokonie powiedzieć, że jest to LA choć pewnie Mann by od razu zaprzeczył tłumacząc, że Miamia ma inne klory świateł niż są w Los Angeles :P wcale bym się nie zdziwił

OGÓLNIE SZACUNEK! czekam na wasze opinie, kulturalnie i z rozwagą żebym nie musiał czytać między wierszami. mam nadzieje, że wy nie będziecie musieli

ocenił(a) film na 9
neil__mccauley

Mann jest również moim ulubionym reżyserem, zaraz obok Lyncha. Na "Miami Vice" czekałem z niecierpliwością, chociaż fanem serialu nie jestem - uważam, że "Crime Story' było zdecydowanie lepszym 'odcinkowcem", i nie zawiodłem się ani trochę. W kinie byłem na nim 2 razy, za drugim razem wrażenia były nawet większe.

Zgadzam się z Twoją wypowiedzią właściwie w każdym niemal punkcie, więc pewnie nie dopisze tutaj nic nowego.

PLUSY:
- przede wszystkim arcygenialny poziom techniczny (to bodaj jeden z najlepiej 'sfotografowanych' filmów, które dane mi było obejrzeć). Zdjęcia tworzą niesamowity klimat, dodający filmowi poetyckiego wymiaru. Genialna gra świateł i muzyka,
- realizm! Mann osiągnął tu tak wysoki poziom realizmu, że naprawdę ciężko będzie mu dorównać. Zapewne w dużym stopniu przyczyniła się do tego ręczna kamera, użyta w odpowiednich momentach,
- mistrzowska reżyseria - świetnie skonstruowana dramaturga i niesamowite napięcie,
- kilka genialnych i niezapomnianych scen: choćby pierwsza, od razu mocne wejście z mocną muzą Linkin Parka, odbijanie zakładniczki - może byc wzorem dla innych jak utrzymać widza w napięciu, końcowa strzelanina i niektóre spokojniejsze, poetyckie sceny - np. wtedy gdy Sonny i Izabella płyną łodzią na Hawannę.
- zakończenie - urwane w Hitchockowskim stylu; i bez heppyendu.
- w pewnym stopniu złamanie schematu gatunku w filmie będącym jednocześnie schematem samym w sobie - dość prosta i wtórna historia, lecz faktycznie przedstawiona z innego punktu widzenia - o czym już też wspomniałeś,
- aktorzy drugiego planu odtwarzający postacie Jose Yero - genialnie zagrana scena w klubie, gdy wpatruje się ze łzami w oczach w tańczących Sonny'ego i Izabellę (obiektywnie patrząc Jose Yero to jedyna skomplikowana postać w tym filmie) oraz Alonzo Stevens'a - krótki występ, ale za to jaki!
- wnikliwe spojrzenie na świat handlarzy narkotywków. Choć może nie tak sugestywne i odkrywcze jak przedstawienie świata mafii przez Scorsese w "Chłopcach z ferajny", to jednak wciąż interesujące i wciągające,
- dialogi - świetne teksty.

MINUSY:
- jak na Manna za prosta fabuła,
- główni bohaterowie - brak między nimi chemii, Mann nie skupił się na rysowaniu ich charakterów. W każdym jego poprzednim filmie, nawet w debiutanckim "Złodzieju" główni bohaterowie to ludzie z krwi i kości, będący wielką paletą ludzkich uczuć i emocji, w dodatku mający skomplikowane życie, w którym nic nie jest czarno białe. W "Miami Vice" tego zabrakło, Sonny i Rico są dla nas obcy, niewiele o nich wiemy.
- przeciąganie wątku romansowego - zdecydowanie o 2 - 3 sceny za dużo.

I to właściwie tyle. Moja ocena to 9/10, bo wrażenia po seansie ogromne, a film wyznacza pewną granicę, którą niesłychanie ciężko będzie przekroczyć. I choć nie jest tak ogromnym arcydziełem jak "Gorączka", to wciąż pozostaje w moim przekonaniu dziełem znakomitym i zjawiskowym.

neil__mccauley

Zgodzę się, jest tu wielki realizm. Bohaterowie spotykają się z "głownym bossem" raz w dodatku nic nie mówiąc (to ważny punkt, wysłuchują go i odchodzą) on jasno mówi im "jeśli będziecie współpracować lub nie, raczej nigdy już nie spotkamy się ponownie". To odmienne od 99% filmów akcji, w których bohater od razu spotyka się z szefem (w dodatku ma jeszcze okazję wpakować mu kulę w łeb), a potem ma z nim bezpośredni kontakt, aż zostanie odkryty. Zdjęcia- mistrzostwo. Wyraźna kontynuacja stylu zapoczątkowanego w "Zakładniku" (chociaż nocne LA bardziej mi się podobało, tu za mało jest pokazania Miami, może poza świetną sceną nocnego rajdu motorówką). No i realizm jeszcze raz- scena w której odbijają Judę z przyczepy policjantka zabija tego kolesia mówiąc mu, że i tak nie zdąży nacisnąć przycisku detonatora (w innych filmach bohaterowie grzecznie składają broń). Dźwięk i montaż również perfekcja zwłaszcza koniec- muzyka podkreśla i stopniuje obraz, rzadko udaje się taki efekt uzyskać. W dodatku widać jak do takich obrazów pasuje muzyka Audioslave (była w "Zakładniku"), mówiąca o samotności i radzeniu sobie z życiem. Fakt, że bohaterowie wypadają trochę blado, ale dialogi między nimi pokazują, że znają się od dawna. Choć w "Zakładniku" (znów porównanie) więź między Maxem i Vincentem była dużo mocniejsza, ale to była zupełnie inna relacja, choć i tak uważam, że Cruise powinien dostać oscara,, Farell fajnie mówi, ale czegoś mu brakuje... Isabella dobra, ale dziwne, że ktoś taki jak ona nagle zakochuje się w kolesie znikąd, jakim jest Sonny.... Trochę za dużo romansidła, choć scena jak płyną motorówką po prostu piękna, ma w sobie jakiś klimat wyzwolenia podkreślany przez "One of these mornings" (z chórkami, których chyba w oryginale nie było, trochę "podrasowana wersja"). Koniec też powtórzona sztuczka z "Zakładnika" (najpierw ciemność, potem tytuł filmu). No i chyba tyle wywodu, dobry film, może nie wybitny ale jest klimat, zarzucany brak napięcia to bzdura, trzeba się tylko skupić na obrazie, a czuje się to. No i pozdrowienia dla ludzi piszących takie analizy, powinny być na Filmwebie same takie, bo męczą mnie texty w stylu "ten film to gówno, podobał ci się jesteś pojebany", a jest ich tu niestety bardzo sporo....

ocenił(a) film na 10
neil__mccauley

Przylaczam sie do fanów Mana i jego dwóch największych dzieł
HEAT i OST. MOhikanin także MIami....
NEIL MACCAULEY powiedz mi czemu Mann miał 5letnia przerwę?????????
i czy masz jakis fajny link o NEILU MACCALEYu oprócz tego co na wikipedii

neil__mccauley

Jak dla mnie ten film to niewypał. Długo nosiłem się z zamiarem
jego obejrzenia i miałem nadzieję że to będzie dobre widowisko.
Niestety się rozczarowałem. Przez 2 godziny siedziałem wpatrzony
w ekran czekając aż coś się stanie ale nie stało się nic.
Klimat i Mannowska atmosfera może była ale niezbyt pociągająca.
Chciałem się wczuć ale się po prostu nie dało. Ujęcia Miami, sceneria
niezła ale bez większego zachwytu. Muzyka jest tu jedną z nielicznych
zalet. Do efektów specjalnych też nie mam zastrzerzeń. Solidna robota
na wysokim poziomie. Jednak dobre efekty i muzyka nie wystarczą.
Bo po za tym nic atrakcyjnego nie zauważyłem. A gadanie tutaj
o realizmie albo parwdziwości jest śmieszne. Realizm w akcji to może
tam jest ale w treści to ja go nie widzę. Może by coś z tego było
gdyby 2 główni bohaterowie się postarali. Są bladzi jak ściana
kompletnie bez wyrazu i płascy jak stół co niestety nieco rzutuje
na cały film pozbawiony życia i tchu. Ktoś mógłby się pokusić o trochę więcej wnikliwości. Lubię ten oszlifowany, gładki, oszczędny i bez
uniesień styl manna ale tutaj się to nie sprawdziło. Całość przez
swoją bezbarwność i nijakość nie robi żadnego wrażenia i nie pozostawia
żadnych śladów.

ocenił(a) film na 8
neil__mccauley

Z wielkim poszanowaniem , to czysty obraz w tym brudnym świecie jakiego spotykało bohaterów czy postaci w tym dziele.
Michael Mann jest bardzo życiowym reżyserem jak i scenarzystą to widać podczas oglądania jego filmów jakie dotychczas nakrecił,w tajemniczeni bedea wiedzieli o jakie filmy mi chodzi(....) więc jak najbardziej z odaniem i szacunkiem do samego twórcy.
Bardzo żywotne, bardzo...pozdrawiam i polecam!!!

ocenił(a) film na 10
neil__mccauley

Tutaj nie trzeba niczego bronić. Ten film obronił sie sam. Mann go zrobił i tyle. Dałem 10/10.
Zgadzam sie w 99% z Waszymi opiniami i dodam swoje małe szo:

1. Nie zgodzę się z tym, iż za dużo romansidła. Skoro mowa jest o tym, że fabuła toczy się od D do F to akurat Mann trafił na romans i tyle. Tak wybrał.
I tu duży P.S. Jak Was nie ruszyła scena w samochodzie gdzie Sonny mówi do dziewojdy "Hola Chika", a ona mu odpowiada "Hola Chiko" toście twardzi. No kurde genialne, genialne.

i 2. Scena gdzie rozpoczynają płynąć motorówkami po zatoce. Ryk tych silników to po prostu opera dla ucha. Rozmowa poprzez radio satelitarne przy ogłuszającym ryku silników również dobrze nakręcona, bez wyciszania w tle silników. Normalnie musieli się drzeć do mikrofonów.
No i sentencja przepływ przez doki. No tu mnie powaliło na kolana. Fantastyczne widoki statków przy pracach nocnych w dokach.

No to na tyle moich dodatków.

ocenił(a) film na 10
Bigos_6

No wlasnie, co do sekwencji przeplywu przez doki. W tle leci "Anthem" Moby'ego, tylko jak chcialem to sciagnac to jest jakas debilna wersja techno, zupelnie inna. oki, jest nawet do posluchania, ale ta w filmie przy tej scenie to arcydzielo. Ktos wie skad sciagnac ta wersje filmowa?

ocenił(a) film na 10
maxplastic

A skąd się ściąga? No ja Ci nie odpowiem, przynajmniej nie tu :). A utwór pochodzi z albumu Mobyiego "Everything Is Wrong". Zdro

ocenił(a) film na 10
Bigos_6

Dobra, zle sie wyrazilem. W kazdym razie pochodzi z tego albumu i co? Jest na nim ta wersja "filmowa", czy ta o ktorej pisalem? I nie czepiajmy sie moralnosci, ale bardzo zalezy mi na tej filmowej. Nazywa sie tak samo, ale wszedzie pod haslem "Anthem" jest ta druga...

ocenił(a) film na 10
maxplastic

szukaj "Anthem

ocenił(a) film na 10
maxplastic

szukaj "Anthem

neil__mccauley

"Miami Vice" niestety nie widziałem (choć bardzo chciałbym!) ale podziwiam Michaela Manna za "Zakładnika" z T.Cruisem i J.Foxem, "Ostatniego Mohikanina" z D.D.Lewisem oraz "Informatora" z R.Crowem i A.Pacinem

ocenił(a) film na 9
neil__mccauley

MINUSY:
> - zbyt dużo o wątku miłosnym farrel vs. dziewoja

Sceny byly niezbedne, aby pokazac, ze Sonny i dziewoja naprawde sie zaangazowali. Poza tym - nie podobala sie dziewoja ? :)



> - zbyt dużo kamery z ręki w finałowej scenie (robi wrażenie fakt ale w
> pewnym momencie w kinie zakręciło mi się w głowie bo mój wzrok nie
> znalazł oparcia)

Mnie sie to bardzo podobalo ! Kapitalnie nadalo realizmu tej scenie.
Czulem sie tak, jakbym sam uczestniczyl w tej strzelaninie!




> - mało klimatu samego Miami. Oczekiwałem więcej słońca, dziewczyn, no > i tego czego nie było w filmie a było w zwiastunie: głowie wyścig motorówek.


To prawda, ze nie bylo klimatow plazowych. Ale czy - musialy byc ?
Przeciez to film kryminalny, a nie komedia romantyczna! Mieli na plazy paradowac i pokazywac owlosione torsy ? :)


Ktos jeszcze napisal, ze humoru nie bylo.
Czy naprawde praca policji narkotykowej jest taka wesola i zabawna, ze trzeba strzelac gagami jak z rekawa ? Moze ktos powinien obejrzec filmy typu "Naga bron" ?