Bardzo lubię stare Miami Vice jak i Scarface no i oczywiście gierkę GTA: Vice City. Muzyka z tamtych lat podoba mi się do tego stopnia, że wałkuję ścieżkę dźwiekową z w/w na okrągło. Po wstępnych negatynych opiniach n/t nowej odsłony troszkę się bałem. A jak usłyszałem, że Sonnego ma zagrać Collin, a Castillio ma być czarny to się załamałem. No ale niedawno wyskoczyła mi w pop-upie reklama soundtracku na jakiejś stronce sklepu yahoo czy coś. Odsłuchałem i byłem pod wrażeniem. Niby nowe, a jednak trzyma klimat (Moby, Mogwai i Blue Fundation to już fenomenalnie są). Ściągnąłem sobie trailer i klimat Miami + muza Jay-Z & Linkin Park przekonała mnie, by się wybrać do kina. Jestem pozytywnie zaskoczony. Oglądając grę Collina ma się momentami wrażenie, że widzi się klon Dona Johnsona. Tubbs nie jest już niestety taki wyrazisty. Porucznik to porażka - było dać latynosa. Ogółem: film dobry, ale bez urokliwego klimatu tamtych lat (kwieciste koszule, neony i Little Havana rulez) z doskonałą ścieżką dźwiękową i dobrym aktorstwem Colina Farrella. Ortodoksyjni fani starocia będą zawiedzeni. Ocena: 3.5/5.