Patrząc z perspektywy czasu, widać wyraźnie, że do niedawna telewizja bawiła się w policjantów i złodziei. Jednym ze sztandarowych przykładów tej zabawy jest serial "Miami Vice": kolorowy, pełen przystojnych facetów i pięknych kobiet, szybkich samochodów i nieodzownych gagów. Jednak te czasy już minęły. Dziś po włączeniu telewizora można obejrzeć seriale w stylu "The Wire" czy "The Shield", gdzie życie policjantów jest brutalne, niebezpieczne i co najmniej niejednoznaczne moralnie. Bliżej prawdy, mniej jaskrawych kolorów, za to zdecydowanie więcej odcieni szarości. I taki jest też "Miami Vice" Michaela Mann. Ten film to nie powrót do znanego i przez wielu lubianego show, to raczej obraz pokazujący, jakim serialem byłoby "Miami Vice", gdyby powstało dzisiaj. Dla fanów serialu może być to nie do strawienia. Bo też z serialu poza imionami bohaterów niewiele pozostało. Miami jest tutaj może przez połowę filmu, zaś o 'vice' nie ma nawet mowy, gdyż Crockett i Tubbs są tutaj doskonale się uzupełniającą i rozumiejącą parą.
Z kolei dla fanów twórczości Manna "Miami Vice" będzie powrotem na doskonale znane wody. To wręcz powtórka z rozrywki, co zwolennikom reżysera się spodoba, mnie zaś rozczarowało. Znów te bliskie ujęcia twarzy skonfrontowane z zapierającymi dech w piersiach panoramami. Ponownie świetna muzyka i znakomite zdjęcia, choć filozofia montowania scen będzie doskonale znana widzom "Gorączki" i "Zakładnika". Główna para bohaterów to ludzie naznaczenie swoją pracą, lawirujący na granicy dobra i zła nie są absolutnie odporni na kuszący przepych grzechu. Mann buduje portrety współczesnych herosów, którzy choć nie pozbawieni wad, to jednak wciąż walczą o to, by uczynić świat lepszy. Wątek romansowy nie do końca przekonujący, choć trzeba przyznać, że Li Gong zagrała całkiem nieźle. Role główne Farrella i Foxxa poprawne, ale nie zapierające dech w piersiach.
"Miami Vice" to znakomicie technicznie odrobiona praca domowa, która niestety pozostawia niedosyt jeśli chodzi o oryginalność. Zdecydowanie bardziej polecam "Zakładnika", choć i ten film jest niezły.