"Miami Vice" zaskakuje na każdym kroku. Mann nakręcił film akcji jakiego nie było. Ale czy to dobrze?
Świetny "Zkładnik" dawał nadzieję na powtórkę z sensacji najlepszego formatu. Tak się jednak nie stało i w końcu, po wielu próbach losu mających nie dopuścić do skończenia realizacji filmu, nowi "Policjanci z Miami" ujrzeli światło dzienne.
Od początku jest "cool". Wylansowane ciuchy, samochody i wszelkiego rodzaju pierdółki. Brakuje jednak tego innego znaczenia "cool". Brakuje luzu, który był w serialu. To bardzo źle wpływa na odbiór. Do tego aktorski duet Farrell- Foxx, czyli "partnerzy" jak się patrzy. Panowie wyglądają jakby mieli się pozabijać, a nie ratować nawzajem życia.
No i te żółwie. Skąd one? Ano z tąd, że "Miami Vice" to film akcji bez akcji. tempo tego filmu powala na łopatki. Bohaterowie chodzą wylansowanym krokiem, jeżdżą wylansowanym autem, latają wylansowanym samolotem, pływają wylansowaną motorówką. Jest tego tyle, że się gubiłem. Gdzie on teraz są? Po co? O czym oni w ogóle mówią? Gdyby czystej akcji było tyle co tych pytań. Ale tak nie jest. Mamy toporną historie, która mimo tej innej oprawy, jest bardzo shematyczna, ckliwa i naciągana. Filmem akcji bym "Miami Vice" więc nie nazwał. Przy tych wszystkich grzechach film Manna okazuje się być...niezwykle wciągający! Naprawdę niezłe napięcie, doskonałe zdjęcia, muzyka. Sceny akcji jak już są to zrealizowane tak, że szczena opada (może poza ostatnią strzelaniną, która wygląda jak z "W-11" - z całym szacunkiem i sympatią do tej serii, ale ona nie ma budżetu 130 milionów dolarów!!). No właśnie. Budżet. Jak po obejrzeniu filmu zobaczyłem tą sumkę to oniemiałem. Gdzie te pieniądze? Pewnie 1/3 poszła na paliwo do tych wszystkich wylansowanych środków transportu....
Jeśli jest się wyspanym i na prawdę nie ma co robić "Miami Vice" może być dobrym zajęciem na niedzielne popołudnie. W innym wypadku odradzam.
6/10.