witam!
nie wiem jak można zachwycać się tym filmem. to co najbardziej razi to 'wydmuszkowatość' głównych bohaterów. nawet wzmianka o The Allman Brothers i Lynyrd Skynyrd mnie nie wzruszyła, co wywołało mój nieujarzmiony szok. Film przy całym potencjale, przegrywa z legendą serialu. Jest płaski, nudny i ci główni...bez charakteru, bez charyzmy, bez ikry, i w zasadzie bez wszystkiego tego, co cechowało bohaterów serialu i co tak lubiłem. Collin Farell, przy całej mojej dla tego aktora sympatii, tutaj zawalił na całej linii - nie zaprezentował nic poza maślanym wzrokiem. Jeśli to miało świadczyć o głębi psychologicznej, to porażka na maksa. Tubbs strzela groźnym wzrokiem na wszystkie strony i w każdej sytuacji - może działa to na filmowych gangsterów a aktorowi daje poczucie mocy...Ale byłoby to jedynie takie poczucie i nic więcej. Jak i cały film - poczucie, że powinno być coś więcej, że potencjał niewykorzystany, ze stracona szansa na przywrócenie do życia. A serial broni się wciąż, mimo upływu dużej ilości wody...
pozdrawiam.