PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=186828}
6,2 41 tys. ocen
6,2 10 1 40989
6,9 27 krytyków
Miami Vice
powrót do forum filmu Miami Vice

ten entuzjazm z jakim przyjmuje się ścieżkę dźwiękową z "Miami Vice". Do kina poszedłem z przekonaniem, że jak wszystko inne nawali, to przynajmniej posłucham porządnej muzyki do jakiej przyzwyczaiły mnie wcześniejsze filmy Manna. A tu klops. Sountrack fatalny. Na poziomie jakiegoś "nu-metalowego" buntu. Muzyka dla dzieci.

Co do reszty: Mann w kiepskiej formie. To jakiś przysiad po ostatnich doskonałych produkcjach. Fajnie się oglądało, ale za dużo "przeszkadzajek" montażowych i operatorskich rodem ze szczeniackich teledysków. Czułem się trochę jak na jakimś jarmarku. Nie mam wątpliwości, że Mann jest świetnym rzemieślnikiem kina i pokazuje to też w "Miami Vice". Ale coś jest nie tak. Najwięcej szwankują postacie. Dziwnie napisane, jakby brakowało im osobowości. To samo fabuła: sztuczna, powierzchowna i średnio wciągająca. Czegoś zabrakło. Czegoś, co miała niesamowita "Gorączka" [intrygi niemal z antycznej tragedii?], co miał "Informator" [świetnie napisanych i zagranych postaci?], co miał "Zakładnik" ["miejskiego" i przekonującego klimatu osaczenia i zagrożenia?]. Nie wiem. Na pewno zabrakło dobrej muzyki.

W sumie ogląda się to jak 15 odcinek 3 serii serialu sensacyjnego, który z dawnym "Miami Vice" łączy tytuł i imiona bohaterów. Nic więcej.

Ale ostatecznie wolę słabego Manna od najlepszych wyrobników komercyjnego kina amerykańskiego.

ocenił(a) film na 10
haust

Jakos sie nie zgodze z Toba co do muzyki, nie jest to jakis nu-metal dla szczeniakow bo pojawia sie tam Audioslave i kilka innych oprocz linkin park z jay-z bo to faktycznie kaszanka.

z reszta sie prawie zgadzam choc miami vice uwazam za dobry film, moze zbyt przegadany ale dobry.

makoshark

Spoko. A jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdyby Mann postawił na oryginalną muzykę [może Goldenthal znowu?...] to film zyskał by znacznie więcej. Widzę, że wykorzystanie takich a nie innych kawałków [czy przypadkiem nie pobrzmiewało gdzieś Alice in Chains?] ma swoje jakieś tam kulawe uzasadnienie. Ale od Manna wymagam więcej. Teraz jestem przekonany, że to właśnie soundtrack rozbroił klimat. Kiedy sobie przypomnę kawałek "god moving over the face of the waters" z zakończenia "Gorączki", albo numer Briana Eno ze sceny strzelaniny ulicznej z tejże "Gorączki" to przepraszam bardzo, ale drżę cały.

W "Miami Vice" muzyka robi za nieznośne tło, podczas gdy powinna uzupełniać obraz, albo korespondować z nim jak w "Gorączce". Nie ma porównania.

Też uważam, że film jest niezły. Czy przegadany? Chyba nie. Niedbale napisany, jakby na kolanie - to tak. A może po prostu coś mi umknęło. Tak czy inaczej, nie żałuję kasy za bilet. Tylko ta muzyka... :).

ocenił(a) film na 4
haust

Muza Numb/encore w wykonaniu Jay-Z i Linking Park ,która pojawia się w spotach reklamowych i na początku filmu jest zajebista . Nie narzekaj . W pierwszej wersji miałeś może max 3 fajne kawałki i to sama muzyka elektroniczna , ale fakt była zacna . w przeciwieństwie do ciebie uważam ,że ta muza to najmocniejszy punkt tego filmu . Reszta ścieżki dźwiękowej jest w jakimś mrocznym klimacie , jakby nie ze słonecznego miami , kibel .A i tak muzie daje 8 ze względu na numb/encore natomiast dla filmu ledwie 5 w skali do 10 . Mann się nie postarał , dużo efekciarstwa , Crocket i Tabs prawie wogule ze sobą nie gadają .Dialogi niedobre, bardzo niedobre dialogi , aż sie chce wyjść z kina :D A mógłby być fajny film ,szkoda :( i szkoda kasy na bilet .

ocenił(a) film na 10
haust

tez nie zaluje kasy na bilet, "goraczki" az tyle razy nie widzialem jak tego filmu wiec co do muzyki nie bede sie wypowiadal. Nadal jest pod wrazeniem tych niby niedbalych i "niechlujnych" zdjec (kamera z reki, drzenie obrazu itp itd). Muzyka w MV, hmmm... moze powinny pojawic sie niektore kawalki z serialu ale nie za duzo bo muzyka lat 80 jest dla mnie zbyt cukierkowa.

pozdrawiam

ocenił(a) film na 9
haust

zgadzam sie tylko co do jednego muzyka chyba najslabiej ze wszystkich filmów Mana jakie widzialem a widziałem prawie wszystkie..tą tendencje zauważyć można już w Zakładniku choć, czym to jest spowodowane niewiem a szkoda bo jako człowiek w doborze muzy Man jest majstersztykiem (nie tylko w tym) sama Gorączka czy Informator to jedne z najlepszych Soundtracków, różnorodnych w artystach a tak trzymajcych ten klimat a to jest niebywała sztuka. Nie jest zła ale u Mana przyzwyczaiłem sie chyba ze powala na kolana a tu(poza dwiem czy trzema perełkami) stety albo i niestety tylko pasuje(świetnie zreszta) ;()...cała reszta jest absolutnym majsterzstykiem opłacało sie czekać....niektórzy moga mieć wrażenie pewnego wyrwania fabuły ... ale biorąc pod uwagę formę czyli Epizod z życia policjantów z Miami, to był chyba najlepszy sposób na Miami Vice nie wyobrażam sobie innej koncepcji postacie sa switnie zagra bez zbednego pieprzenia banialuków, nie beda nam opowiadać o sobie...i nieoczekiwął bym tego odnich,,szczególnie trakcie inwigilacji takiego środowiska wiem onich tyle iel nam potrzeba na ten fragment z ich filmowego życia ;)

Goranos

Ok, spoko, zgadzam się co do tej epizodyczności. Problem tylko w tym, że w przypadku "Miami Vice" jest ona tak daleko posunięta, że w gruncie rzeczy trudno jest przejmować się losami tak szkicowo i beznamiętnie napisanych postaci. Nie omieszkam obejrzeć sobie tego filmu jeszcze kilka razy, może wówczas zauważę, czy coś mi umknęło. Póki co, podtrzymuję stanowisko, że scenariusz został niedbale napisany, biorąc pod uwagę poprzednie dzieła Manna. No i podtrzymuję stanowisko, co do fatalnego soundtracku.

ocenił(a) film na 9
haust

"Muzyka dla dzieci, zagrywki montażowe i operatorskie szczeniackie" - a więc rozmawiam z nestorem. I jak to nestorowi należy okazać szacunek i wyrozumiałość ponieważ sędziwi ludzie mają skłonność do przesady, a czasem do gadania bzdur.
Jak można skreślać cały soundtrack z powodu jednego nu-metalowego numeru?!, dodam, że ten cover "In the Air Tonight" jest rzeczywiście nieszczęśliwy, lepiej by zrobili zostawiając tylko instrumentalną wersje, bo wokal kolesia jest tak sepleniący, że można mu nadać miano U.S.taszczyka.

Reszta ścieżki dźwiękowej jest typowo Mannowskim poszukiwaniem nowych, alternatywnych brzmień tylko trochę bardziej mam wrażenie komercyjnym z racji rogrywania się akcji w klubach i kilku innych przyjemnych miejscach. Dużo tu elektroniki, latino, housów i garage, które to oczywiście za komercje mogą robić tam gdzie widzieliśmy a nie u nas, gdzie takie klimaty są na poziomie undergroundu.
Reszta to solidna kompozycja mrocznych i mniej mrocznych elektroniki/rocka. Tradycyjnie pojawia się Moby (i tradycyjnie w świetnej scenie), jestem oszołomiony tym jak spisał się też mało znany kompozytor John Murphy i reszta (ostatnie 4 kawałki na OST) szarpią nerwy, znowu chodzą ciarki.
Wielkie dzięki także Mannowi za odkrycie przede mną załogi Mogwai i ich autorock (tam pobrzmiewają echa Jana Hammera)i przypomnienie, że wyszła nowa płyta Audioslave - to ci, którzy Ci się pomylili z Alice in Chains (coś słabo znasz "Zakładnika";)

Muzyka więc jawi mi się doskonale. DOPASOWUJE SIĘ. U Manna nie może być inaczej. Nie rozumiem czemu tutaj ogarnęły was wątpliwości. Co do tego jak sprawdza się jako album, nie powiem gdyż jeszcze go nie mam.

Temat muzyczny więc nie będę pisał o reszcie. Tylko te szczeniackie zdjęcia... one są... jeszcze lepsze niż muza. W "Zakładniku" były takie same, tam Ci nie przeszkadzały?

Picu

No tak, spodziewałem się, że w którymś momencie moje kompetencje, jako widza i słuchacza posiadającego prawo do własnego zdania, zostaną zakwestionowane. Skoro odmawia mi Pan/Pani znajomości [dokładnej] "Zakładnika", to niech i tak będzie. Szczerze mówiąc, to i tam muzyka nie zachwycała [tak jak to było w przypadku "Gorączki", gdzie pobrzmiewało Einstuerzende Neubauten i Eno między innymi, a propos alternatywnych brzmień...]. Swoje zdanie podtrzymuję póki co. Jeśli Pan/Pani uważa Moby'ego, czy Mogwai za jakąś alternatywę [a pewnie pierwszą płytę Nine Inch Nails za industrial], to nic dziwnego, że się nie zgadzamy.

Zaś co się tyczy zdjęć, radzę obejrzeć jeszcze raz uważnie oba filmy i przemyśleć swoją wypowiedź. Jedyne, co je łączy, to miejskie plenery i specyficzny klimat "miasta nocą". Proszę zwrócić uwagę na montaż, który w "Zkładniku" nie jest tak szaleńczo poszarpany. Ale to z racji dwóch różnych historii, co jest zrozumiałe. Mann by się pewnie obraził za stwierdzenie, że zdjęcia w obu filmach były "takie same".

Nie jestem ani "nestorem" ani tym bardziej "sędziwym człowiekiem", co nie zmienia faktu, że mam skłonność do przesady, a i nawet "gadania bzdur".

Mam nadzieję, że nie jestem nienawidzony przez Państwa za to, że mi się "Miami Vice" średnio podoba i znajduję tam moc niedociągnięć, spośród których soundtrack jest największym. Pozdrawiam ciepło.

ocenił(a) film na 8
haust

Przesłuchałem soundtrack już kilka razy i śmiało stwierdzam,że jest na prawdę w porządku. Kompilacja gatunków bardzo podobna do tej z Zakładnika: różne brzemienia, niektóre słabsze, większość świetna. Nie szukajcie na albumie "Encore" Jay-Z&Linkin Park... bo nie ma go na ścieżce.

pozdrawiam Fanów dzieł Manna (i soundtracków do jego filmów :)

ocenił(a) film na 5
haust

mam pytanko? Moze ktos mi powiedziec jak dodaje sie temat? Np. chcialby napisac co sadze o filmie ale nie moge dodac tematu! dlaczego?

haust

100% prawda, bylem przekonany, ze muzyka choc w 50% BEDZIE ZBLIZONA DO ORYGINALU,a tu co pozal sie boze jakies dziwne brzmienia,jesli chodzi o reszte dla mnie ok.