na film udałem się dopiero wczoraj i nie zawacham się powiedzieć, że obejrzę go po raz drugi. szczerze mówiąc, wcześniejsza lektura negatywnych opinii "kinomanów", jaki to film jest nudny, skomplikowany i ogólnie "do kitu" utwierdziła mnie jedynie w przekonaniu, że warto na niego pójść.
odradzam go osobom nastawionym na film pokroju "zabili go i uciekł", oczekujących nieustających pościgów samochodowych, powietrznych ewolucji, nieustającego mordobicia i niewybrednego słownictwa. dla was będą to stracone dwie godziny i 20 zł, a dla osób czytających posty na tym forum, ogólna frustracja spowodawana waszymi opiniami...
jako kontynuacja serialu, obraz (słowo "film" to za mało) nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań. natomiast sam w sobie jest klasą samą w sobie.
genialny moim zdaniem zabieg ruchomej i drżącej kamery, który sprawia wrażenie, podążania za akcją, a nie jedynie biernej obserwacji. zwracam uwagę na decydującą scenę w dokach, gdy kamera podąża za bohaterami a widz czuje się jakby sam za nim biegł.
na pochwałę zasługuje też muzyka, stwarzająca kapitalny klimat. kawałek "sweep" w wykonaniu "blue foundation" może śnić się po nocach, "anthem" moby'ego słuchany w samochodzie sprawia, że noga sama wędruje w stronę pedału gazu, a finałowa scena i tęskny "auto rock"... po prostu bomba.
film oprócz dawki emocji i ambitnej, ciekawej fabuły niesie też ze sobą spory ładunek emocjonalny, co zdecydowanie wynosi go ponad żałosny w swej formie i treści gatunek filmów akcji.