Miami Vice nadaje nowe znaczenie określeniu "płaski emocjonalnie". Bohaterowie są zupełnie oderwani od rzeczywistości, nie słuchają siebie nawzajem i nie patrzą na siebie. Wygłaszają za to beznadziejnie głupie (nawet jak na standardy Manna) monologi, które rozpływają się gdzieś w tej przeraźliwej próżni...
Dion Beebe też jakby nie bardzo wiedział, o co mu tak naprawdę chodzi. Nastrzelał ujęć jakby chciał trzy filmy na raz zrobić. Żeby opanować ten materiał trzeba było aż dwóch montażystów ale i oni zupełnie się pogubili ...
Colin i Jamie ostro szarżowali, jak to mówią jadąc po bandzie, i to oni najdłużej podtrzymywali moją nadzieję, że to jednak taki żart i autoironia... niestety... to po prostu złe aktorstwo było... wspierane chaotycznymi zdjęciami, takimże montażem i gdzieś w tym wszystkim zagubionym, w odniesieniach do własnej twórczości, Mannem pociągnęło MV na samo dno.
ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem i rozdrapywać ran. teraz Mann od tego dna może się już tylko widowiskowo odbić :)