Oceniłem tak wysoko za scenografie, kostiumy i oczywiście za gre aktorską Madsa. Bo fabuła była
średnia. Wątpię żeby zwykły hodowca koni, mógł zjednoczyć tylu sprzymierzeńców, dla swojej
ślepej i donikąd prowadzącej zemsty. To było oczywiste, że poniesie tego konsekwencje.
"Bo fabuła była średnia."
Uważam, że w tym właśnie objawia się mistrzostwo - z takiej prostej, niemal westernowej historii ktoś uczynił coś głębokiego, pięknego, przejmującego. Fabuła jest uniwersalna. Mógł z tego powstać niskobudżetowy filmik kostiumowy klasy b, tymczasem dostajemy naprawdę ambitny, wiarygodny pod względem psychologicznym, piękny wizualnie, dźwiękowo i klimatycznie film.
"Wątpię żeby zwykły hodowca koni, mógł zjednoczyć tylu sprzymierzeńców, dla swojej ślepej i donikąd prowadzącej zemsty."
To mogło się zdarzyć. Zauważ, że to nie były czasy, w których prawo skutecznie chroniło szeregowych obywateli. Na pewno nie uchroniło by ich przed groźnym człowiekiem z mieczem. Wielu ludziom mogło się wydawać bardziej opłacalne stanięcie po jego stronie (tym bardziej, że nie znali go jako zwykłego zbira, tylko jako możnego niemalże pana, trzymającego służbę i prowadzącego wielkie przedsiębiorstwo). On nie jednoczył ich dla swojej zemsty. Pewnie niewielu znało prawdziwe powody jego walki. Po prostu postanowili stanąć po stronie tego, który miał im (w ich mniemaniu) więcej do zaoferowania.
"To było oczywiste, że poniesie tego konsekwencje."
Jeśli wierzyć filmowi, nie było. Została ustanowiona amnestia, na mocy której Kohlhaas nie poniósłby odpowiedzialności za rozbój, jeśli jego sprawa zostałaby rozpatrzona pozytywnie. I tak została rozpatrzona - baron został ukarany, konie zwrócone. Tylko głupota jednego z jego ludzi sprawiła, że amnestia została unieważniona i Michael Kohlhaas został stracony.
"Wątpię żeby zwykły hodowca koni, mógł zjednoczyć tylu sprzymierzeńców, dla swojej ślepej i donikąd prowadzącej zemsty."
Przecież piszę w opisie że film oparty na faktach