Odrealniony bełkot będący metaforą biblijnych wydarzeń. Nie każdy musi interesować się czy znać Biblię i opieranie filmu wyłącznie na takich przesłaniach, co totalnie nie wynika ani z trailera ani opisu filmu, wprowadza widza w błąd. Spodziewałem się ciekawego horroru, o fajnej atmosferze i dobrej grze aktorskiej. I tylko za obsadę i grę aktorską daję 2 pkt. Schodząc na ziemię, mamy tu do czynienia z totalnie nieasertywną, niepotrafiącą rozmawiać z partnerem dziewczyną - lekomanką lub ćpunką (czy to żółte co w kiblu zażywała to też jakaś biblijna metafora?!), mającą halucynacje przeplatające się z rzeczywistością. I mamy gościa, niespełnionego poetę, wykreowanego na Boga lub guru swoistej sekty. Totalnie zatarta granica między tym co realne a co fikcyjne. Film drażni, wkurza, denerwuje, nie dziwie się kilku osobom, które w trakcie z filmu wyszły. Nic ten film nie wniósł ani do moich przemyśleń, ani z filozoficznego punktu widzenia spojrzenia na świat - jeśli już tymi kategoriami miałbym go traktować.