PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=760272}
6,2 74 tys. ocen
6,2 10 1 73707
5,9 64 krytyków
Mother!
powrót do forum filmu Mother!

Powiem szczerze, że dopiero w trzecim akcie zacząłem zauważać jakiekolwiek nawiązania do religii chrześcijańskiej. Przed filmem nałożyłem sobie całkowite embargo na wszelkie informacje na temat filmu. Nie czytałem zapowiedzi, relacji festiwalowych, nie widziałem żadnego zwiastuna ani nawet obsady (ta zdradza niemalże wszystko). Do tego w życiu mi generalnie nie po drodze z wszelką metafizyką, bliżej mi za to do środowisk twórczych, toteż jakby naturalnie odbierałem film na płaszczyźnie zupełnie innej, ludzkiej. W ten sposób przechodzę do mojej konkluzji - to nie jest film o Bogu, zachowującym się jak rozwydrzony artysta. O, nie. To byłoby zbyt proste i... wygodne. To film o artyście, jak najbardziej ludzkim, przypisującym sobie boskie atrybuty oraz ludziach, którzy go w tym przekonaniu utwierdzają.

No a co z symboliką chrześcijańską, zapytacie. Uważam, że została użyta ironicznie, prześmiewczo względem bohatera. On (Bardem) jest tak święcie (ha!) przekonany o swojej boskości, że wszelkie wydarzenia, jakie go otaczają z miejsca uzyskują wymiar biblijny. Wewnątrzrodzinny konflikt o spadek przybiera postać kainowskiego mordu. Człowiek chroniący głównych bohaterów przed tłumem strzeże go niczym święty Piotr bram raju. No i sama pracownia, do której nikt nie ma wstępu pod nieobecność gospodarcza, odgrywa rolę Edenu. To wszystko wynika z megalomanii artysty, choć nie tylko. Przypisywanie nawet najmarniejszym epizodom i wypadkom znaczenia symbolicznego, nadawanie im głębszego znaczenia i sensu to akurat cecha jak najbardziej pozytywna - kimże bez niej byliby artyści? :) No ale wiadomo, do czego w skrajnych przypadkach może to prowadzić - o tym właśnie jest ten film.

Jak interpretowałem symbolikę "mother!"?
1) Pierwsi pielgrzymi w Jego świątyni = odbiorcy, adresaci jego dzieła, później przemieniający się w ślepych fanatyków i wyznawców.
2) Tłum rozkradający dobra artysty: niematerialne = media i publiczność, odzierające Go z prywatności (choćby scena niedoszłego seksu w "ich" sypialni); materialne - piractwo. :)
3) Hordy nienawistników i wandali = trolle i hejterzy.
4) Wyczekiwanie na dziecko = szaleństwo niczym przy royal baby lub dzieciach celebryckich par.
5) Rozszarpanie go i wchłonięcie jego truchła = medialny i publiczny żer na jego tragedii, także przyczyniający się do jego upadku.
6) Sama postać matki = dosłownie kobieta, która stoi za sukcesem swojego mężczyzny. Tragiczna postać wybranki, która nie wystarczała wielkiemu artyście, który bardziej kochał siebie oraz to, jak bardzo ona kochała jego, o niej samej niemal nie wspominając.

Dlaczego taka wizja wydaje mi się korzystniejsza? Bo jej przyjęcie sprawia, że film traktuje o nas, ludziach. Jest przestrogą, nauczką DLA NAS. Pewną wskazówką odnośnie naszego postępowania, szczególnie łatwą do odkodowania przez ludzi, którzy tworzą. Sztukę, publicystykę, prace naukowe - cokolwiek, co wiąże się z pracą twórczą oraz poddaniem jej pod ocenę na zewnątrz. W przeciwnym razie oglądamy po prostu jednowymiarową i jednostronną krytykę nadludzkiego bytu, z której może i wychodzimy syci, ale ani trochę mądrzejsi.

mother! jako film o Bogu - 7/10, bo to po prostu kawał dobrego kina
mother! jako film o człowieku - 9/10 i serducho!

puchaczcooper

Dzięki za ten komentarz! To rzeczywiście bardzo ciekawe widzieć to co dzieje się na ekranie jako ekstrapolację wybujałego ego artysty przekonanego, że jest bogiem. Myślę, że obie interpretacje są jak najbardziej uprawnione. Mnie interpretacja metafizyczna z kolei wydała się ciekawsza, prowadziła do ciekawych przemyśleń, a myślę, że przy powtórnym obejrzeniu filmu mogło by być jeszcze lepiej. Jeśli ten film potraktujemy jako obraz surrealistyczny, to te i może nawet inne interpretacje są uprawnione. Bo tak jest we śnie - wszystko coś znaczy, ale co dokładnie możemy się tylko domyślać i nikt nie wie jak jest naprawdę. Możliwe, że Aronofsky celowo zbudował tu dwie warstwy, zresztą w wywiadach mówi, że jest otwarty na różne interpretacje i nie podaje jednej.