Więcej można się było spodziewać po podstawowej historii mąż, żona i "to są twoi koledzy"(film jest trochę zbyt oczywiście alegoryczny, np. w porównaniu z "A Serious Man" braci Cohen) , ale pobudza umysłowo do rozważania funkcji, jaką pełnił w nim Bardem (ja widzę co najmniej cztery). Myślałem, że film jest oczywisty - nie mówi o okrucieństwie Boga - lecz niesie tak nachalne przesłanie pro-ekologiczne, jakiego można by się spodziewać z ulotki Greenpeace.
Ci, co piszą na katolickich portalach, że reżyser nie znalazł Chrystusa niech pomyślą o noworodku z "Mother!", niedzielnym opłatku i co do was mówi ksiądz.
Zakładałem, że Aronofski tylko aspirował do wiersza, który każdy rozumie po swojemu, ale nie udało mu się osiągnąć takiego poziomu. Po artykułach pisanych na zlecenie kleru widzę, że się myliłem.