Rozintelektualizowani filmwebowcy na siłę udowadniają, tym, co film do gustu nie przypadł, że go nie rozumieją, że dla nich ( czyt. ograniczonych intelektualnie abderytów) film jest za trudny, za ciężki. Że nie pojmują alegorii. Sorry, co tu do interpretowania?. W tym filmie zostało wszystko pokazane wręcz łopatologicznie, tu nie ma symbolicznej polisemii. Chyba, że jest jakaś konotacja w gatkach, bawełnianych Matki Natury, i koronkowych kobiety (Ewy) ;)
Aronfosky nie skupił się na przekazie, a na zszkowoaniu widza
.Zszokował mnie Requiem dla snu. Mother mnie zniesmaczył, i to jedyne emocje, jakie we mnie ten film wzbudził
Może jeszcze jedno. Nie jestem Katoliczką, ale jestem chrześcijanką.
Przedstawienie Boga, jako egocentryka, egotyka, który oddaje swojego syna na śmierć, nie po to by zbawić ludzkość, ale po to , by się przypodobać ludziom, nie dość, że jest nie zgodne z Biblią, to z lekka obraża moje uczucia religijne. Rozumiem, wizja artysty, ale i w wizjach, szczególnie, jeśli dot. faktów historycznych, powinna być logika. Tu tej logiki brakło. A surrealizm w odniesieniu do Biblii, jakoś mi nie pasuje. Bóg żyjący z Matka Naturą ....
Bardzo czekałam na ten film. Czytałam , że jest pełen alegorii. Myślałam, że będzie w przekazie podobny do Źródła. Filmu tez pełnego religijnej, i nie tylko symboliki. Z tym, że tam był afirmacja miłości, afirmacja życia, i co ciekawe i intrygujące, paradoks, afirmacja śmierci.
Źródło indukował refleksje. A Mother? O czym w gruncie rzeczy był ten film? Co miał przkazać?
Osobiście zauważyłam tylko afirmacje narcyzmu
Dla mnie to jest pusta wydmuszka. Po obejrzeniu tego filmu poczułam się w pewnym sensie oszukana, nabita przez Pana Darrena w butelkę.
Scenariusz od czapy, bez sensu i logiki. Kiepska gra aktorów. Nie bez powodu film został nominowany do Malin. In plus zdjęcia.
Rozumiem, że komuś ten film mógł się podobać. Suponuje, że niektórym, tylko dlatego, ze to film Aronfoskiego. Ale żeby uznać ten film za Arcydzieło? Tego nie rozumiem. To takie na siłę dopatrywanie się sztuki , tam gdzie jej nie ma. Pokazywanie, jakim to ja jestem intelektualistą, i deprecjonowanie tych, którzy artyzmu w tym filmie nie dostrzegli.
Ktoś napisał, że kupa może być sztuką. I w tej definicji ten film by się mieścił ;)
I niech to pozostanie puentą ;)