Najpierw dyskomfort poprzez oglądanie dziwnej panoszącej się uprzejmości po wątpliwości co do zdrowia psychicznego żonki, potem oglądanie rosnącej eskalacji absurdalnych sytuacji towarzyskich przeradzających się w surrealistyczny okultyzm.
Przez jakiś czas myślałam, że ten film jest metaforą tragedii rodziny, którą dotyka wojna. Goście byli niejako wieściami wojennymi, w których obecność mąż był niezdrowo zaangażowany, a ich destrukcyjne skutki bagatelizował. Dalszy rozwój sytuacji pokazywał losy rodziny bezpośrednio dotkniętej konfliktem (jak w "Threads"). Bierność męża była niejako jego nieobecnością w domu podczas bezpośredniej walki w konflikcie, co pokazywało, że obrał niestrategiczną pozycję w walce o dobro własnej rodziny. Potem był wychwalany w imię zwycięstwa, które jednak niosły niepowetowane straty, do jakich sam dopuścił udając się na front (zrujnowanie rodziny; śmierć dziecka, ciężki stan żony).