PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=30630}

Mulholland Drive

Mulholland Dr.
2001
7,6 104 tys. ocen
7,6 10 1 103592
8,5 58 krytyków
Mulholland Drive
powrót do forum filmu Mulholland Drive

Ja zaś uznaje ten film za... meh. 1 dają głównie ci piszący "co za szajs nic nie rozumiem", 10 zaś albo piszą że posklejali w całość film, albo po prostu są megafanami Lyncha i nieważne co by nakręcił daliby 10(no, lub 9 :)). Ja zaś nawet lubię Lyncha, ale tylko w małych dawkach - najlepiej gdy jest przez kogoś kontrolowany jak np. przez pierwsze 2 sezony Twin Peaks. W trzecim miał już o wiele większą wolność i dla mnie wyszła z tego gigantyczna kupa, podczas gdy oryginalny Twin peaks to świetny serial.
No ale temat jest o Mulholland Drive. Mamy tu typowego Lyncha czyli:
- jumpscare jak z jakiegoś gówna pokroju "Ludzio-haki 17: Ostatnie hakowanie". Mówię o scenie gdy zza rogu wyłania się jakaś bezdomna kobieta i mamy dźwięk dowalony dziesięciokrotnie. To nie jest straszne(nawet nie wiem po co coś strasznego w takim filmie), tylko IRYTUJĄCE(zresztą gdybym miał opisać twórczość Lyncha użyłbym właśnie takiego słowa. Także dlatego, że opisuje szereg moich emocji, jak np. irytacja z dłużyzn ale i z czegoś co mogło być wspaniałe a jest średnie). Zresztą znamienne, że jeden jedyny raz kiedy Lynch był naprawdę straszny był przez przypadek - gdy jeden z ekipy technicznej znalazł się trochę przez przypadek na ekranie(Twin Peaks i Bob)
- oczywiście dłużyzny w stylu prawie całej piosenki jakiejś wykonawczyni, która pewno była akurat muzą Lyncha w tym czasie(tak jak w 3 sezonie Twin Peaks mieliśmy katastrofalną grę jakiejś piosenki jako agentki FBI tylko dlatego, że Lynchowi się podobała. Zresztą czasem się zastanawiam, czy 3 sezon nie był tylko pretekstem po to by Lynch mógł nagrać scenę z Monicą Bellucci)

Muszę przyznać, że niektóre sceny podobały mi się po prostu same w sobie. Tak jak reżyser, który nakrywając żonę na zdradzie po prostu wziął jej biżuterię i zalał farbą. Było kilka innych scen, które nawet bez większego sensu były fajne do obejrzenia.

Co do samej historii - sam główny wątek jest akurat wytłumaczony i w sumie w miarę logiczny. Niekoniecznie dostrzegłem wszystkie powiązania i poboczne wątki, ale pewno przy drugim obejrzeniu już bym wyciągnął więcej. Nie znaczy to jednak, że zaraz mam dać 10 bo Lynch nakręcił film, który trzyma się kupy. Reżyseria jest w porządku, gra aktorska nawet bardziej niż w porządku, ale to tyle. Oczywiście, fan Lyncha będzie miał inne zdanie -> tak samo ja jestem fanem Sergio Leone i tam też pojawiają się dłużyzny, dla mnie jednak każda(lub prawie każda) z nich ma sens, ponieważ naładowana jest sporym ładunkiem emocjonalnym, absolutnie genialną muzyką i tak samo genialną reżyserią. Lynch w moich oczach jest ok, ale wolę gdy ktoś go kontroluje.