Jeśli ten film był przebojem kinowym rok temu czy dwa, to ja jestem Imhotep. Jak to? Film zalosny, zalosny i jeszcze raz zalosny! Jak już mieli w zamiarze komedie, to niech przynajmniej będzie smieszna, a nie zenujaco glupia! Już nawet Rachel Weisz (?) była do przyjecia, choc przemienila biblioteke w burdel w ciagu minuty i zachowywala się jak blondynka (nielegalna)-bez obrazy dla blondynek-ale być może koncepcja rezysera było, aby Evelyn była glupia. W zasadzie to nie miala biedaczka wyboru-rezyser jako mezczyzna chcial, aby glowna kobieca bohaterka była glupsza od glownego bohatera meskiego, co musialo zaowocowac blondynka. Bowiem Rick-mezczyzna jakich malo-był zwierzeco meski, samczo pociagajacy i neandertalsko wprost inteligentny. A, no i oczywiście wieeelce odwazny (a może tylko glupi? - raczej to drugie). Moja ulubiona scena - jakzeby inaczej, romantyczny pocalunek przez krate, która uwazam za jedna z najpiekniejszych scen milosnych w historii kina, niemalze tak wzruszajaca jak smierc King-Konga. I nie wiem dlaczego, ale znow naszla mnie refleksja - dlaczego Evy wybrala Ricka, skoro Imhotep był i przystojniejszy, i to dojrzalszy (i to o ile!), i bogatszy, i, za co dam sobie uciac myszke, madrzejszy? Jej wybor, może gustowala w neandertalusach.
Choc, musze przyznac, watek z mumia dosc ciekawy, szczególnie jak sie lubi takie grzebanie w przeszlosci. Można było zrobic z tego naprawde dobry film, ale, jak to w Ameryce, spaprali wszystko, chcac nakrecic drugiego Indiane Jones'a (którym, nie wiem dlaczego, tak się niektorzy zachwycaja). Nic dziwnego, ze Imhotep się wkurzyl.