Nie warto, zmarnowany czas. Marne aktorstwo, trudno doszukać się pozytywów w tym
pseudointelektualnym gniocie.
Zmarnowany czas? Ja tak nie uważam. Aktorstwo jest dobre, nawet bardzo. Aktorzy dobrze pokazują napięcie relacji. Pozytywy? Dynamicznie pokazany, dosyć dobra gra aktorska, ZMUSZENIE DO REFLEKSJI ( czego Ci zabrakło), co jest najważniejszą częścią tego filmu. Film jest trudny i nie łatwo go zrozumieć. Trudno go opisać słowami. Potrafi zastanawiać godzinami, co mi się podobało. Niestety, oglądanie filmu to nie tylko gapienie się w obrazki i otwieranie buzi z zachwytu przy serii wybuchów lub przerażających momentów z brakiem fabuły. Oglądanie filmów to umiejętność racjonalnego myślenia przy nich. To umiejętność wyciągania własnych wniosków, to moment zastanowienia, co chciał przekazać nam reżyser, i chwila zastanowienia się co film przekazuje. Film "Musimy porozmawiać o Kevinie" nie jest dla wszystkich i szanuję to, ale nie pozwolę by nazwano go gniotem, przez pryzmat niezrozumienia.
Ok szanuję Twoją opinię, ale w większości nie zgadzam się z nią. Oglądałem mnóstwo filmów, w zdecydowanej większości bardziej niż mniej ambitnych, więc nie gapiłem się tylko i wyłącznie w obrazki. Strasznie generalizujesz, a wystarczy wyobrazić sobie, że druga osoba potrafi docenić dobre filmy, a ja się mogę choć raz mylić. Kwestia podejścia i elastyczności. Ten film jest po prostu słaby, nie wciągnął mnie, nie miał klimatu itd. itd. Nie uważam, żebym go nie zrozumiał. Podtrzymuję swoją opinię, a że się nie zgadzamy jest kwestią gustu (Tylko i wyłącznie) :)
Film jest trudny i nie łatwo go zrozumieć, bo pominięto istotne detale. Osobiście uważam, że to potwarz dla książki. Widzowi zostaje przedstawiony niepełny obraz, pomijane są ważne konteksty. Moim zdaniem ten film to porwanie się z motyką na słońce. Autorka historii przedstawiała pełen zarys fabularny, portrety psychologiczne, które są niezbędne do zrozumienia zdarzeń i pozwalają na ocenę, na próbę odpowiadania sobie na konkretne pytania. A tych pytań jest naprawdę cała masa. Twórcy filmu chcieli to wszystko zmieścić w niespełna 2h. No i nie udało się.
Jestem w stanie zrozumieć, że ktoś kto nie przeczytał uprzednio książki daje niską ocenę i nazywa to gniotem. I to nie oznacza, że ta osoba jest głupia. Całość jest przedstawiona po kolei tak jak w książce z tym, że bez wyjaśniania poszczególnych zdarzeń. Mógłby ktoś powiedzieć: "No tak, reżyser nie chciał dawać widzowi wszystkiego na tacy!" - bullshit. W tej historii chodzi właśnie o to, że mechanizm pewnych epizodów jest oczywisty.
Również mam poczucie zmarnowanego czasu. Ale do książki na pewno chętnie wrócę.