czegoś mi tu brakuje , może celowo tą matkę przedstawiono jako taką posłuszną o cielęcych oczach wlepionych w tego potwora , myślącą zepwne że go zmieni ale nic z tego , z drugiej strony gdyby była w filmie bardziej zadziorna to by było powiedziane ze agresji go nauczyła, ale Kevinowi wystarczyła kusza i samozachwyt że tak mu wszystko uchodzi. Ta końcowa scena jak go przytula , jak ktoś ma dziecko to zrozumie jak ktoś nie tak jak ja to nie .Przypomina mi się scena z obcego jak Ripley wypycha swoje nazwijmy to "dziecko z gwałtu z kosmitą" ze statku , to dla mnie wzór matki i nie tak instynktowny i bezmyślny jak matka Kevina
no gdyby się było wróżką która wiedziałaby że dzieciak jak wybije tylu ludzi to było by dobre rozwiązanie , jednak nie wiem co miało na niego taki wpływ że stał się zły czy złe wychowanie, zimna matka czy jego chęc manipulacji i zrobienie na złosc matce , odebrac jej ukochane osoby i chęc zemsty na społeczeństwie i wg niechęc do ludzi
gdybym miała odpowiedzieć na pytanie, czy Kevin od dziecka, od małego z premedytacją "był zły" (bo nie do końca wiem jak to nazwać, chociażby w kontekście dwulatka - co innego gdy mówimy o dziecku powiedzmy pięcioletnim, które jakąś już jednak świadomość bądź co bądź m) z pewnością powiedziałabym: tak. ale z drugiej strony... no właśnie, ale. czy była to taka skaza wrodzona? czy wina matki? rodziców? jakiegoś innego, nieznanego czynnika? a może wszystkiego naraz, albo jeszcze czegoś, co mi kompletnie do głowy nie chce przyjść? nie wiem. natomiast wydaje mi się, że to, że matka zachowuje się tu jak się zachowuje jest dość... oczywiste. nawet jeśli dziecka nie darzyła uczuciem to z pewnością widać jak na dłoni, że sam ten fakt - plus świadomość, stopniowo narastająca - jakie niesie to ze sobą konsekwencje - wpędzał ją w poczucie winy i wyrzuty sumienia. może dlatego, zrezygnowana po kilku próbach (wizyta u lekarza, próby rozmów z mężem) sądziła, że wina w jakiś sposób jest w niej? i że to ona powinna sobie z tym poradzić? ponieść winę, karę, konsekwencje? co oczywiście na dłuższą metę było niedorzeczne - konsekwencje ponieśli inni - koledzy i koleżanki ze szkoły, siostra, ojciec, nawet nieszczęsny chomik (jeśli już wszystkich wyliczać).
może cielęce oczy matki wlepione były w potwora nie dlatego, że myślała że coś zmieni, ale z niedowierzania? może mimo wszystko gdzieś w środku tliło się w niej złudzenie, że to co widzi - że jej dziecko jest potworem - nie jest prawdą? nie, że może go uleczyć, ale że się myli, ponieważ nigdy go nie rozumiała, nie kochała jak należy?
sama nie wiem do końca jak sobie poukładać myśli po tym filmie, jest nie tylko niepokojący ale i nieoczywisty. i z pewnością - jak wspomniał/a Bansiqe - inaczej będę go trochę odbierać ci, którzy dzieci mają i ci, którzy nie mają.
faktycznie-w jej oczach bylo widac ciągłe niedowierzanie, strach,niepewnosc-jakby watpiła w swoje zdrowie psychiczne(czy to mozliwe ze kilkulatek jest bezwgledny????).podobno w ksiazce ukazane sa kulisy ojcostwa/macierzynstwa(rezygnacja z pracy matki, zapracowanie ojca),ale mi sie bardziej podoba filmowy pomysł-mało wyjasnien,brak freudowskich domniemań;całkiem sympatyczna rodzinka i nagle bam! to wywołuje ciary! i faktycznie wydaje sie jakby poczucie winy "zjadło" ta kobiete od srodka.czułam sie bardzo niekomfortowo obserwujac jej codzienne zycie- ciagly strach i bezradnosc,desperackie próby "podlizania sie" do syna! fakt, byc moze gdzies gleboko tliła sie w niej nadzieja ,ze to jednak "sie wydaje"....
właśnie, dzieci potrafią gorzej traktowac rodzica który niepracuje siedzi z nim w domu , nie darzyc go szacunkiem , znam taki przypadek , dzieci to świetni psychologowie ale bywają bezwzględne ,potem z tego wyrastają albo nie , to się nazywa dojrzałosc emocjonalna
nie jestem specjalnie biegła w zagadnieniach psychologicznych, ale wydaje mi się, że takie gorsze traktowanie o którym piszesz odnosi się raczej do starszych dzieci - no bo skąd takie np. kilkumiesięczne dziecko może "wiedzieć", że rodzic który jest z nim niemal cały czas mógłby w tym czasie pracować? a u Kevina ta "złośliwość", karanie matki była już od samego początku - te sceny, gdy on cały czas płacze, i ta najstraszniejsza w sumie - gdy Eva stoi tuż przy robotach drogowych bo ich huk choć na chwilę daję jej ciszę...
z drugiej strony utkwiły mi w pamięci 2 sceny z porodu - wykrzywiona w jakimś medycznym narzędziu twarz matki, może z bólu, a może ze złości, że musi ten ból znosić, a potem kolejna, już po porodzie - gdy jej mąż tuli małego, coś tam do niego mówi, a Eva siedzi bezmyślnie na łóżku i wcale nie wygląda to na szok czy zmęczenie, a na obojętność względem dziecka. jeśli zestawić to ze sceną kilka lat późniejszą, gdy rodzi się drugie dziecko - emocje bohaterki są całkiem inne, "normalne".
piszę o tym, bo pomimo iż wydaje mi się, że "zło" było wpisane w osobowość Kevina to siłą w jakiś sposób je napędzającą był niedobór uczuć (szczerych) ze strony matki.
może po lekturze książki będę mieć jeszcze inne przemyślenia :)
no tak masz racje, można sceny różnie interpretowac bo różnie mogło byc , myslę że chyba obojgu byłby potrzebny ten prozac antydepresyjny , albo matce niańka do pomocy nad dzieckiem zeby miała troche czasu dla siebie , może też pomoc terapeuty bo była mocno zamknięta w sobie , mało okazywała emocje
Tutaj różnica w reakcji na narodziny dziecka, mogła wynikać z faktu, że gdy rodzi się pierwsze dziecko, całe życie się zmienia, może ona nie była wtedy na to gotowa?Wyglądało, nawet jakby nie chciała tego dziecka, może nie w tym momencie? Nawet ciąża, nie cieszyła jej. Mogła to też być depresja poporodowa. Jeśli chodzi o "złośliwość", o której wspomniała nomiko, sądzę, że ciągle płaczący noworodek, nie robi tego na złość matce, natomiast na pewno wyczuwał jej złe emocje, rozdrażnienie, niechęć, ona miała po prostu tego często dość, a dziecko to czuje.
co do tego płaczu - wiecie, ja też nie podejrzewałabym, że tak maleńkie dziecko jest w stanie z premedytacją uprzykrzać matce życie. po prostu dziwne jest to, że reagował tak tylko przy niej, przy ojcu był jak aniołek - stąd też zresztą wynikało niezrozumienie męża dla problemów bohaterki. natomiast wydaje mi się, że - tak jak pisze asinkai, Kevin już jako niemowlak wyczuwał negatywne emocje matki i po prostu na nie reagował, a ona nie potrafiła zareagować na to wszystko tak, by przyniosło to jakieś pozytywne rozwiązanie. później, gdy Kevin był starszy, sytuacja wyglądała w sumie tak samo - negatywne relacje z jednej strony miały swą odpowiedź z drugiej, przy czym było to już o tyle silniejsze, że Kevin stopniowo zyskiwał coraz większą świadomość tego co robi. chociaż - czy będąc od małego odtrąconym, skrzywdzonym, działając pod jakąś presją emocji, złości, bólu - można działać świadomie?
to co podoba mi się w filmie to fakt, że twórcy chyba w żadnym momencie nie stają jednoznacznie po którejś stronie, są w miarę możliwości obiektywni - więc to my sami musimy sobie "umiejscowić" źródło, w którym bierze początek ogrom emocji napędzających wydarzenia.
Polecam świetny artykuł na temat tego filmu, a także trudnych relacji matka-dziecko, jakie w nim ukazano: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,114757,10915937,Jestem_matka__Nie_k ocham_swojego_dziecka.html?as=1&startsz=x
Serio uważasz, że z nich dwojga to ona była tu cielęciem zapatrzonym w potwora? Ciekawe kiedy, może jak patrzyła z niesmakiem na swój rosnący brzuch, albo z obrzydzeniem na inne matki. Albo gdy go n ie chciała dotknąć po narodzinach? A może jeszcze trochę później jak mu "tłumaczyła" że jej była szczęśliwa dopóki "nie pojawił się Kevin"? Nie, pewnie to te momenty kiedy tak jej nerwy puszczały, że go połamała. I nagle, pojawia się drugie dziecko i jest księżniczką mamusi.
Wiadomo, to jest film, musi być skrajnie, żeby było co oglądać (jak to sam bohater mówił w tv), ale nie jest tak, że "źli dorośli" nigdy nie byli dziećmi i jakich krzywd doznawali. A psychiczne są najgorsze, bo niewidoczne i nigdy się nie goją.
Mi przez cały film, od pojawienia się niemowlęcia na ekranie było niewymownie żal Kevina.
szczerze mówiąc myślę, że "winę" ciężko tu położyć po jednej tylko stronie, i osobiście skłaniam się ku temu, że leżała gdzieś po środku. to że matka, delikatnie mówiąc, nie była zachwycona narodzinami Kevina, widać było jak na dłoni i co do tego nie mam wątpliwości - zwłaszcza, gdy porównamy to z narodzinami drugiego dziecka i diametralnie odmiennymi uczuciami, które towarzyszyły temu zdarzeniu. to że dziecko reagowało na jej zachowanie swoją wersją złości czy odrzucenia też widać wyraźnie - tylko w jej towarzystwie zachowuje się jakby z premedytacją chciało ją ukarać bądź rozzłościć, i to już od niemowlęctwa. to, że jako dziecko już rozumne, kilku a potem kilkunastoletnie, wciąż pogrąża się w tej nienawiści (choć w sumie tu zdania mogą być podzielone co do natury tych emocji) też chyba nikogo nie dziwi, ani też fakt, że matka próbuje - choćby nieudolnie - coś zmienić.
pisząc o cielęcym wzroku chodziło mi nie o "rozgrzeszenie" matki bądź stwierdzenie, że ona tylko biernie patrzy na to co się dzieje i nie ma w tym jej winy bądź udziału; chodziło mi jedynie o to, że - abstrahując od jej uczuć czy poczynań - nie dopuszczała chyba do siebie myśli, że jej dziecko działa z premedytacją. prawdopodobnie też widziała w tym refleks swoich własnych względem Kevina uczuć i działań - kiedy ona raniła jego, on ranił ją, a potem, z czasem, nie potrzebował już nawet konkretnego pretekstu.
rzeczywiscie niebyło tak że , cytuje Mallory "patrzyła z niesmakiem na swój rosnący brzuch, albo z obrzydzeniem na inne matki. Albo gdy go n ie chciała dotknąć po narodzinach? A może jeszcze trochę później jak mu "tłumaczyła" że jej była szczęśliwa dopóki "nie pojawił się Kevin"? Nie, pewnie to te momenty kiedy tak jej nerwy puszczały, że go połamała. I nagle, pojawia się drugie dziecko i jest księżniczką mamusi. "
Kevin był tym niechcianym . Przypomniał mi się program o seryjnych mordercach , większośc z nich w tym Merlin Manson byli odepchnięci przez matkę , bici maltretowani , poniżani taki seryjny morderca Andriej Czikatiło, wyśmiewany i poniżany przez matkę jak się zmoczył do łóżka , wyśmiewała jego klejnoty .
Brakuje psychologa dziecięcego czy cos w tym stylu. wydaje mi się, że ten odchył Kevina można było w porę wypoziomować. A zawinili oboje - i niekumaty tatuś i bezwolna mamusia.
problem z tym filmem jest taki, że w ogóle nie wyzwolił we mnie żadnych emocji. ani współczucia dla matki ani złości na syna, ani nawet pytań "dlaczego on taki był?". sam nie wiem do końca dlaczego, w sumie temat interesujący.
Skoro temat wydaje Ci się interesujący, to szczerze mówiąc, zdziwiłam się, że nie pojawiły się u Ciebie żadne refleksje, po obejrzeniu tego filmu. Ja byłam wręcz "nakręcona", głodna, tego jak interpretują go inni, co mówią o filmie, jak odbierają, czy im się podoba, czy poruszył ich równie jak mnie... Wiadomo jednak, że gusta bywają różne.
do pewnych rzeczy dobrze miec dystans tj chłodu emocjonalnego , ty zapewne tak masz że się nie angażujesz , może gdyby to się zdażyło w twojej rodzinie lub u kogo kogo znasz innaczej byś zareagował
Pewnie masz rację, ja np pracuję z dziećmi, również tymi "trudnymi" więc mnie ten temat głęboko porusza.
Moja mama też pracowała w ośrodku dla niepełnosprawnych dzieci z ciężkimi przypadkami , niektórzy ludzie płącza jak takie dzieci widzą , zwykli nauczyciele wymiękają , specjalni terapeuci wybierają taki zawód do pracy z dziecmi a co mają powiedziec rodzice tych dzieci , to przybija , bywało ze rodzice nie zgadzali się reanimacje w trakcie ataku czyli woleli śmierc dziecka . Takie dzieci sa rózne od spokojnych sympatycznych , bystrych po agresywne , autystyczne .Wracając do filmowego Kevina to przypomniał mi się początek filmu i to jednak było nieszcześliwe dziecko , mało przytulane samotne
Ja nie pracuje w ośrodku dla niepełnosprawnych dzieci, pracuję w przedszkolu z oddziałami integracyjnymi, jestem tym "zwykłym" nauczycielem w grupie integracyjnej i staram się nie wymiękać ;)
Popieram, że Kevin od samego przyjścia na świat, nie miał łatwo, jego mama niestety też... Ludzie oglądając ten film pewnie myślą, że Kevin to abstrakcyjny przypadek, że takie dzieci się nie zdarzają lub jest ich niezwykle mało, tymczasem rzeczywistość jest zupełnie inna...