oglądając ten film i będąc matką rocznego dziecka, poczułam się jakbym trochę oglądała swoją historie, mówię tu oczywiście o początkach, z wiecznie wyjącym Kevinem. Ciężko jest nie zwariować czy też cieszyć się macierzyństwem, kiedy każdy dzień to walka. Ja też tak jak Eva bardzo się staram ale czasem mnie to przerasta. Najbardziej wstrząsnęła mną ost scena, kiedy Eva patrzy na Kevina i widać w nim znów tego zależnego od niej niemowlaka, przerażonego, samotnego, a potem go przytula, widać wtedy, że mimo wszystko ona bardzo go kocha.