Od czasów "Kahaani" żaden thriller z Indii nie przypadł mi aż tak do gustu jak ten. Trzymał w napięciu do prawie ostatniej chwili i naprawdę cieszyłam się patrząc, jak główna bohaterka rozprawia się z tymi bydlakami. Szkoda trochę, że oszczędziła szacowną Mamaji, ja na jej miejscu zafundowałabym jej na odchodne cios z liścia, chociażby za to, co pozwoliła zrobić własnej córce. Choć pewnie śmierć synalka i jego uroczej rodzinki była dla niej wystarczającą karą.
Obraz Indii w filmie był przerażający. Prawdziwy i brutalny. To nie kolorowe, roztańczone i przyjazne Indie rodem z "Czasem słońce...". To brudne, okrutne miejsce, w którym działa prawo dżungli, panuje umysłowa ciemnota, a jedynymi przestrzeganymi zasadami są te, które dyktuje tradycja i religia. Przekonuje się o tym na własnej skórze główna bohaterka - Meera i jej mąż, Arjun - młode, nowoczesne małżeństwo z Delhi, które w drodze na weekendowy wyjazd z okazji urodzin kobiety, zostaje wplątane w sprawę tzw. "zabójstwa honorowego". Będąc świadkiem egzekucji, jakiej brat dokonuje na własnej siostrze i jej ukochanym, Arjun i Meera są zmuszeni walczyć o własne życie. Dysponują samochodem, komórką, a nawet bronią (którą Meera nosi przy sobie dla bezpieczeństwa), jednak wkrótce okazuje się, że to nie wystarcza w starciu z całym klanem.
Film trzyma zawrotne tempo, a jego ponury, duszący klimat potęguje fakt, iż prawie cała akcja toczy się w ciągu jednej nocy, na nieznanym wielkomiejskim bohaterom odludziu, gdzie wszystkie drzwi są zamknięte na kłódkę i nie można liczyć na niczyją pomoc, nawet policji...
Oczywiście, jest kilka spraw, do których można było się przyczepić. Gdyby Arjun nie zboczył z trasy...Gdyby zadzwonił od razu do swojego przyjaciela policjanta...Może dałoby się ściągnąć jakąś nieskorumpowaną jednostkę policji, która w porę rozprawiłaby się z bandytami...Z drugiej strony wspaniale było oglądać finałową zemstę głównej bohaterki, którą wyśmienicie z resztą zagrała Anushka Sharma. Naprawdę niezły film.