Kawał wspaniałego kina. Liotta w roli twardego sukinsyna i Patric jako detektyw po przejściach wypadli tutaj co najmniej, jak duet Washington - Hawke...
Film typowo policyjny (trochę, jak "Training Day"): ginie gliniarz, policja chce winnego... pojawia się zatem Tellis i nim wszystkie elementy ułożą sensowny obrazek, dane nam będzie zobaczyć wspaniale rozwijającą się, intrygującą akcję. Samo śledztwo bynajmniej nie stanowi meritum filmu... istotna jest postać sierżanta Nick Tellis - i to na nim głównie skupia się kamera.
Film zaskoczył mnie pod względem wykonania. Jest świetnie wyreżyserowany i zmontowany. Fabuła wygląda na solidną i przemyślaną. Jeszcze raz wspominam aktorów - naprawdę wysoki poziom.
Klimat (muzyka i filtr...) mroczny, wręcz brudny... tak jak wszystkie miejsca, które odwiedzają funkcjonariusze. Nawet sceny Nicka z rodziną są niepokojące i nie przynoszą ukojenia ani bohaterom ani nam... - ciężka atmosfera jest wszechogarniająca. :D
Zakończenie dużo lepsze niż w "Training Day", gdzie reżyser... wymierzał sprawiedliwość złu. :) Tutaj nie ma tak dobrze... nie ma katharsis i nie ma "zrobił dobrze, zrobił źle"... wszystko jest, jak jakiś pieprzony żart. :)