ale muszę przyznać, że byłem zaintrygowany. Fajna lokacja, odważny pomysł, by pięknym
plenerom przeciwstawić grę trójki aktorów, z czego tylko Bernal jest znany. Mało tego,
aktorów oglądamy częściej, niż plenery. I to w sumie może męczyć i rozczarowywać.
Zdjęcia są nieco klaustrofobiczne - kamera nie pokazuje nieba i przestrzeni, widoków, które podziwiać mogą bohaterowie. My nie jesteśmy z nimi na wycieczce, my ich podglądamy.
Zaś to widzimy wygląda bardzo realistycznie i niekoniecznie przyjemnie. W kwestii treści
jestem zbity z tropu, zwłaszcza w kontekście tytułu. Jak jest konkluzja? Proszę napiszcie.
Ale film w sumie godny uwagi, jeśli lubi się takie kino, choć nie na tyle dobry, abym go polecił. Bardziej podobało mi się 29 palm, który to film zresztą wydał mi się bardziej czytelny, a w
pewnym sensie podobny.
Konkluzja? A czy musi być jakaś konkluzja? Po prostu związek runął na skutek przypadkowego, dziwnego wydarzenia. Bohaterowie stali się sobie obcy, samotni, stąd też pewnie tytuł - parafraza znanych przewodników.
bo tez tu, wbrew wypowiedziom internautki w innym watku, ktora twierdzi, ze caly film i wszystkie zamysly rezyserki przejrzala na wylot, nic nie jest wprost powiedziane, nie chodzi tu o jednoznaczny moral. Sugeruje sie natomiast wiele, moja lektura owych sugestii we wspomnianym sasiednim watku.