Scenarzystka nie chce lub nie potrafi stworzyć postaci wielowymiarowych.
Fundamentem dla większości z nich jest stereotyp. Szczególnie męscy bohaterowie pełnią jednoznacznie negatywną rolę w całej historii. W ten oto tani sposób chciano by widzowie kibicowali heroinie. Ona jest kobietą po przejściach a cały świat jej wadzi bo albo jej nie rozumie albo bagatelizuje jej doświadczenia. Generalizując i uciekając się do dość zgranych chwytów wytoczono najcięższe działa publicystyczne. Po seansie można zauważyć, że wnioski z prezentowanej historii kształtowały się już na etapie pierwszego aktu. Męcząca zero-jedynkowosc , stereotypy. Trochę jak amerykańskie filmy wojenne z lat 40 gdzie był ten dobry i cała chmara złych lub umiarkowanie złych bohaterów do zwalczenia, by protagonista finalnie uśmiechnął się na koniec myśląc o nowym, lepszym dniu przed nim.