Przed filmem byłem pełen niepokojów, że Bradley Cooper może Sobie nie poradzi, Lady Gaga w głównej roli to też nie jest do końca taki pewniak, a przyznam że w obu przypadkach się myliłem. Film Narodziny gwiazdy opiera się na relacji wspomnianej dwójki i w tym aspekcie film jest po prostu świetny, postacie są ciekaw choć w żaden sposób nie przerysowane, a samemu rozwojowi relacji poświęcona jest dużo czasu. Wynikiem tego jest tempo filmu które jest dość wolne, czego osobiście jestem fanem. Niestety jednak film jakby nie wykorzystuje w pełni Swojego potencjału, jak historia Coopera z bratem, gdzie była Ona tylko zarysowana, a opierała się na ciekawym konflikcie gdzie nic nie było czarno białe i aż szkoda ze tego nie rozwinęli, swoją drogą Sam Elliott wykonał tu świetną robotę. Sceny muzyczne to też kolejny pozytyw tego filmu i to pisze jako osoba nie będąca fanem gatunków które tu dominowały to sama realizacja koncertów jak i same wykonania to TOP level. Mimo ze czasem aż się chce żeby niektóre wątki były bardziej pociągnięte, a fabuła idzie w sztampę to sam film jako całość broni się zdecydowanie i przyznam że Bradley jako reżyser daję radę.