Nie ma chyba obecnie filmu, w którym nie byłoby natrętnej propagandy, tak więc było jasne, że nasza młoda i ambitna artystka śpiewa w klubie dla gejów i w przerwach rozlicznych gang bangów oczywiście śpiewa. Można powiedzieć, że człowiek czuje się jak podczas imprez Ernsta Röhma :) Pojawiają się tam również dzieci, w końcu to najlepsze miejsce do wychowania latorośli. Potem już tylko dwie godziny czekania aż się główny aktor zeszczy na scenie i mamy finał.
Aby nie było, że takie filmowe dno, to muzycznie jest naprawdę dobrze. Film więc można sobie śmiało darować, ale ścieżkę muzyczną już nie.