Idąc do kina nastawiałem się na niesamowitą muzykę, grę aktorską i obejrzenie filmu, który może nieco namieszać w przyszłorocznych Oskarach...
Dwa pierwsze oczekiwania: w 100% spełnione. Czy film będzie czarnym koniem Oskarów: wątpię. Wygrać może piosenka Shallow (rzadko się zdarza, że w kinie przechodzą mnie ciarki gdy słyszę muzykę...). Fabuła filmu jest natomiast momentami nieco zbyt naiwna - i nieco zbyt poprzeciągana (są chwile bez muzyki - gdy zaczyna się dłużyć).
"Narodziny gwiazdy" jest z pewnością filmem, który pozostaje w pamięci. Przede wszystkim jako genialny soundtrack, ale również jako wyzwalacz silny wzruszeń i możliwość doświadczenia bardzo realistycznie opowiedzianej historii niezwykłej miłości. Na pewno nie wszystkim przypadnie do gustu - ale u mnie jest mocna 10 :)