z trudem wytrzymałam do końca. W ogóle nie mogłam się przekonać do alkoholika i narkomana w roli bohatera romantycznego. Ta cała Ally robiła na mnie wrażenie tak samo zaburzonej jak on, bo weszła w chory związek u udawała, że nic się nie dzieje. Film się nie bardzo trzymał kupy, a dialogi były o niczym. Jedyne co fajnego tam było to piosenka Shallow.