Po seansie wymieniliśmy ze znajomymi opinie na temat filmu i każdy inaczej interpretował przedstawione zdarzenia. Dla mnie wszystko było w miarę jasne do ostatniej sceny, kiedy główna bohaterka dostaje oko, po czym znika. Pojawiający się ślepcy, uderzające podobieństwo kobiety do jej matki (moja wersja jest taka, że będąc u ciotki po śmierci Pasquale to ona rzuciła się z balkonu). Albo to wszystko to tylko mrzonki.
Zastanawia mnie to, że Pasquale tuż przed śmiercią odniósł się do tych liczb mówiąc, że oznaczają bardzo niebezpiecznych ludzi i generalnie zło, a były przecież ze zdjęcia.
I czy właściwie jest się nad czym zastanawiać, skoro to być może po prostu Neapol spowity tajemnicą? :)
Obstawiam to ostatnie :P
Mnie się wydaje, że twórcy filmowi często robią takie zagadki, które w żadnej interpretacji nie mogą się spinać, a widzom potem przegrzewają się czachy, kiedy próbują to rozgryźć. 10 min przed końcem wydaje się, że ot, zwykła schizofrenia, a na końcu postanowili po prostu wszystkim jeszcze raz zamieszać.
Ja się na tym filmie solidnie wynudziłam, więc nawet nie chce mi się nad tym zastanawiać co autor miał właściwie na myśli.. :D
Jak rozumiecie "pozorną normalność", którą bohaterka przeżywa na końcu filmu? Podobno długo jej nie było (szpital psychiatryczny?), przeprowadzka (gdzie?, rozmowa z policjantem - taka rodzinna, że mają iść razem, codzienny dialog zwykłej pary. Czy były to tylko jej marzenia o zwykłej rzeczywistości i szczęściu rodzinnym lub "alternatywne zakończenie"? Bo to pierwsze to samobójstwo (skok z balkonu). Tak, jakby reżyser w końcówce filmu dał dwie propozycje zakończenia, genialnie ze sobą powiązane.
Hmmmm, ale tym razem tez nikt Luci nie widziałam, dla mnie był to jej ponowny atak psychozy...