Owszem jak przystało na twórców rewelacyjnego "Diabeł ubiera się u Prady" tu również mamy do czynienia z historią kopciuszka, tylko troche w innych okolicznościach. Do rzeczy! O ile w "Diable.." aktorzy zostali dobrani doskonale o tyle w "Niani w NY" obecność Paula Giamattiego uważam za kompletne nie porozumienie. Uwielbiam tego aktora ale postać jaką zagrał w tym filmie jest żadna, a poza tym mógł ją zagrać pierwszy lepszy aktorzyna. Wydaje mi się, że Paul po prostu stracił czas. L.Linney zagrała przekonywująco tzn. dobrze wypadła w roli zimnej, wrednej suki (ja bym ją chyba rozszarpał, a nie pouczał). Scarlett no cóż powiedzmy poprawnie. Miło było zobaczyć Alicie Keys choć szkoda , że tak krótko. Chris Evans okazał się jedynym przyjemnym wątkiem w tym filmie. Mówcie co chcecie, że to słodki chłoptaś itd, ale sceny z nim powodowały, że film nabierał sympatycznych 'rumieńców'. Czy ten film ma jakieś przesłanie, morał? No tak jest, ale calość nie zachwyca.
Ogólnie "Niania w NY" to film przeciętny, napewno nie dorównujący "Diabłowi..", ale po równie przeciętnym "27 sukienek" (z tej samej stajni) nie spodziewałem się niczego wybuchowego, mając jedynie cichą nadzieje na coś ciut lepszego.
Niestety nie wszystko złoto...
NIC SZCZEGÓLNEGO!
5/10
Film bardzo mnie rozczarował. Spodziewałam się czegoś bardziej błyskotliwego i "sprytniejszego". A tutaj t, taka sobie historyjka jakich wiele w dorobku filmowym. Nawet to "przesłanie" takie jakieś ani w pięć, ani w dziesięć. Ogólnie nie zachwycił w żaden sposób. Scarlett poprawna, ale nudna.
Brakowało iskry.