Tego filmu nie dało się dobrze zekranizować. Zbyt wiele było szczegółów tak drobnych, że reżysera i scenarzystę pokusiło o ich wycięcie.
Na to co ważne w książce czytelnik zwraca uwagę ( np. liczba kresek w I mailu świadcząca o kontynuacji podpisu na drzewie) w filmie widz nie ma żadnych szans przeczytania ile kresek jest w tytule maila- a co więcej nie ma czasu na przeanalizowanie tego faktu. Przez takie zaniedbania film robi się niezrozumiały i lekko dziwny.
Książka bardzo ciekawa, ale film zgoła odmienny- nudny i zakręcony jak baranie rogi. Dlatego książkę polecam. Tylko książkę.
Wiadomo,ze film nigdy nie dorowna ksiazce, ale uwazam ze nie byl az taki zly. Czekam na kolejne ekranizacje :D
ja książki nie czytałem i może dlatego film bardzo mi się spodobał... Więc morał taki... zdecydowanie należy odstawić czytanie książek na bok :)
Przyznam się bez bicia, że filmu nie obejrzałam jeszcze i po tym co przeczytałam pewnie już nie obejrzę, ale skoro naprawdę tyle szczegułów zostało pominiętych to chyba rzeczywiście nie jest to w sumie wielką stratą.
Poza tym fakt, że (z tego co wydedukowałam) film jest w języku rancuskim (bo jest, tak?) trochę mnie odpycha. Gdzie się podział stary dobry David Beck. Alexandre Arnaud Beck...to nie brzmi tak dobrze...
Żeby nie było; Nic nie mam do Francuzów ;))