Obsada rzeczywiście do wymiany. O ile lubię Sudeikisa, to jego wymuszone żarty i specyficzny humor w ogóle nie pasowały do klimatu filmu. Hall była drewniana, bez wyrazu, a w dodatku wredna i irytująca. Kilkakrotnie podczas filmu zastanawiałam się co próbuję wyrazić poprzez swoją mimikę i z reguły wychodziły z tego tylko dziwne grymasy. Plusy hm...muzyka, zdjęcia (piękne krajobrazy oraz dom głównej bohaterki) i to byłoby na tyle. Nie było w nim zupełnie nic zabawnego ani nic wzruszającego, między Hannah a Andrew w ogóle nie było chemii. Czyli w sumie co to za komedia romantyczna?
I co myślicie o śmierci Curtisa? Myślicie, że to rzeczywiście samobójstwo?
Trochę by wszystko się fajnie posklejało, gdyby nie ten wątek ostatniej piosenki, którą napisała Hannah, a Hunter stworzył do niej muzykę.
Myślisz chyba o śmierci Huntera, a nie Curtisa. Curtis akurat był tu najfajniejszy, jak się pojawiał "z ptakiem w dłoni" i obsikiwał swoje terytorium :) Najlepsza postać w filmie! Sudeikisa nie lubię, a Hall faktycznie była drętwawa, ale może tak chciała oddać tę udręczoną wdowę. Co do samej sprawy śmierci, podejrzewam, że twórcy filmu chcieli zostawić "otwarty wątek", żeby widz się zastanawiał i główkował, a może chcieli pokazać, że po prostu czasem nie wiadomo i można się tylko domyślać. Piosenkę napisała Hannah, ale wykorzystanie jej przez Huntera jako list pożegnalny mogło nadać tekstowi drugie dno. Ojciec Hannah w rozmowie z Andrew pokazał, że też podejrzewa samobójstwo, w moim odczuciu. Ale skoro dostała z polisy pieniądze, to widać śledztwo przechyliło się w stronę wypadku. Także na dwoje babka wróżyła.
A chemii uzasadniającej nazwanie to komedią romantyczną też nigdzie nie wyczułam :)