Ta kwestia sugeruje, że chodzi o dziedziczoną chorobę psychiczną, zresztą wszystko na to wskazuje (np. jedzenie od turysty jest prawdziwe).
Ale końcowa scena, a dokładnie dłoń na ramieniu chłopca, pozostawia wątpliwości. Jak było Waszym zdaniem?
Myślę że zdjęcie ma dowieść że zło istniało. Ale po prostu twórcy nie potrafili się zdecydować jak to dobrze pokazać.
Moim zdaniem tam nie było żadnego zła, wyłącznie zwidy, chorej psychicznie matki, które zaczęły się w pewnym momencie udzielać jednemu z synów.
Masz rację..tak właśnie było..otruła matkę zabiła męża i uciekła do lasu psycholka
A nie przyszło ci cymbałku do głowy, że to co było na tym zdjęciu, to był jego zwid, kreacja jego umysłu? A może jesteś tak głupi by uwierzyć, że demona można sobie ot tak sfotografować?
Jak w takim razie wytłumaczyłbyś to, że drugi syn też pod koniec filmu ją widział? Myślę, że to tylko na tej rodzinie ciążyła jakaś klątwa.
Mama mówiła, że sciągneła to zło. Dziewczynka która szukała taty, to ta sama osoba, która konała kilka dni o której mama opowiadała. I oczywiście ta dłoń humanoidalnej osoby. Moim zdaniem zło probowało opętać te rodzine.
Nie wymyslaj już..Dziewczynka to corka turysty,była na zdjeciu w portfelu.To dwie rożne laski.inne ciuchy inne włosy,inne fryzury.film głupi a raczej rezyser wpadł na durny pomysl by na koniec puscic do widza oko ale nie w ten sposób.Ranna turystka to kompletnie inna osoba niż corka urysty.
Moim zdaniem (uwaga - może być spojler) film zadaje pytanie: czy silna wiara w zło może je zmaterializować? Czyli je zrodzić, wywołać, urzeczywistnić. Kiedy matka otwiera szufladę żeby wyjąć polaroid, widzimy w niej przez chwilę Biblię. Przez cały film przewija się symbolika węża - biblijnego zła. Na koniec Sam, który był "bardziej kochany" i bardziej wierzył matce, robi złe rzeczy. Materializuje się zło w jego osobie. Przez wiarę.
Ciemność jest w twojej krwi, a imię jej schizofrenia paranoidalna. Film jest do bólu uczywisty i chociaż nie oglądało się go źle, cały czas miałam nadzieję, że gdzieś tam się okaże, że to zło jest naprawdę. Jedyne co dostaliśmy, to wcześną diagnozę Sama i dwuznaczną rękę zła rzuconą na koniec, żeby się zastanawiać, jak było. Jednak poza tą ręką nic tu się nie broni, od początku do końca wiadomo, że mamy do czynienia z chorą psychicznie, która jeszcze w berdzo toksyczny sposób pielęgnuje schizy u dzieci - stąd i u drugiego syna te końcowe wizje matki - zeschizował w strachu i miał halucyny z niedotlenienia. Ręka na zdjęciu to słabe i oklepane zagranie, które w przypadku tego filmu po prostu nie działa. Ale nie powiem, żebym się nudziła na tym filmie, całkiem sympatyczny średniak, chociaż liczyłam na to, że na sam koniec zaskoczy i mocno podkreśli, że Zło jest - w definitywny sposób, a resztę ludzi, którzy ewidentnie żyją i mają się dobrze, przedstawi w roli nieświadomych swojego opętania tym złem.