Jesli mi się film nie podoba, nudzi mnie, to go nie oglądam, po prostu wyłączam. Po co marnujecie czas, a potem narzekacie? :O cieszę, że niektórym otworzyłam oczy :P :D
Idąc Pani tokiem rozumowania, filmy powinny oceniać tylko osoby, którym się one podobają. Skutek jednak byłby taki, że wszystkie filmy w przestrzeni publicznej funkcjonowałyby niemalże jako arcydzieła i wybranie się na jakikolwiek seans do kina czy odpalenie filmu w domu byłoby loterią. Ja oglądam do końca nawet filmy, które mi się nie podobają, bo a) istnieje szansa, że jednak mnie coś zaskoczy, zachwyci bądź przekona chociażby w końcówce filmu, b) moja ocena może pozwolić komuś zaoszczędzić pieniądze i czas.
I serio, jeśli np. zamówi Pani jedzenie z restauracji, po którym się Pani zatruje, które będzie nieświeże lub po prostu ohydne, to nie oceni Pani tej restauracji w internecie, nie wystawi stosownego komentarza, nie ostrzeże znajomych? Bo, znów idąc Pani tokiem myślenia, oceniać restaurację powinni tylko ci, którym smakowało - albo nie dostali, za przeproszeniem, sraczki...
Mnie chodzi o to, że niektórzy piszą, że np. stracili 2 godziny, czy nudzili się 2 godziny.. najlepszym rozwiązaniem jest wyłączyć.. po co się nudzić i marnować czas? Denerwują mnie również durne komentarze, typu, że dno, że szajs, itd... Można jak najbardziej komentować, ale bez chamstwa!
To znaczy, że lepiej byłoby, gdyby wyłączyli film/wyszli z kina po kwadransie - i wtedy ocenili?
Z drugą częścią Pani wypowiedzi generalnie się zgadzam (co do komentowania bez chamstwa), natomiast określenie filmu mianem szajsu czy dna jeszcze chamstwem nie jest (zwłaszcza jeśli ta krytyka jest konstruktywna, podparta jakimiś argumentami).
Jesteś nielogiczny.
a) Jeżeli film jest nudny, to będzie nudny. Doświadczony kinoman zorientuje się bez problemu. Łatwo poznac dobry film.
b) Ocena Gośki właśnie oszczędza innym pieniądze i czas.
c) I serio, co Ty bredzisz? Jeśli się zorientuje, że jedzenie w restauracji jest niezjadliwe, to go nie zje i już pierwszy kęs wypluje. Skoro jest nie do przełknięcia to wystarczy dla wystawienia złej oceny. Nie musi jeść do końca, żeby w trakcie zwymiotować, a potem zjeść to razem z wymiocinami tylko po to, zeby mieć podstawę do pełnej oceny. Wtedy pewnie cenzor "fancy_nino" powiedziałby: "Nooo, jak to złe jedzenie? Przecież wszystko zjadłaś!"
Ale o co się pieklisz? Ja wyłożyłam tylko (być może za mało łopatologicznie), że absurdem jest twierdzenie: nie podoba się, to nie oglądaj, ale później nie oceniaj. O ile pierwsza część jest logiczna (nie podoba się, to nie oglądaj), ale już stwierdzenie, że nikt nikomu nie każe oceniać jest od czapy.
A kazanie komuś czegoś oceniać jest nie od czapy?
Wysnułaś jakąś pokrętną interpretację z bardzo prostej i jasnej wypowiedzi.