dlaczego film tak przewidywalny, nudzący się nawet przy obecności "pozaziemskiego" antagonisty, zawierający wątki oraz sceny nie klejące się z główną historią (do momentu kiedy zaczniemy szukać ukrytych znaczeń i metafor, o których nawet J. Peele nie wiedział, że są w filmie) otrzymuje tak wysokie oceny od krytyków (nie mówiąc już nawet o wyniku na IMDB).
Byłem na "NIE!" w kinie, poświęciłem mu godziny refleksji, oglądałem recenzje i essaye, jednak nadal nie jestem w stanie zrozumieć, co jest w tym filmie tak dobrego, że krytycy nie wspominają o bałaganie, jaki panuje w tym filmie.
Też na początku zastanawiałam się jakie jest znaczenie tego, że akurat ten chłopiec nie został zabity przez szympansa podczas kręcenia show. Ale tak jak piszesz, doszukiwanie się tutaj jakiegoś konkretnego powodu lub metafory mija się z celem.
Chyba bardziej chodziło o to, że kiedy już dorósł, to myślał, że ze względu na to, że szympans go nie zabił, jest wybrańcem i może dokonywać wielkich czynów, być pogromcą zwierząt i dzikich bestii itd. Dlatego pchał się tam gdzie nie trzeba, myślał, że jak małpa go nie zabiła, to kosmiczny potwór też go nie zabije, no i się mylił.
Chciałem tylko powiedzieć, że dwójka głównych bohaterów była nie do zniesienia. Jeden miał poziom energii na 1/10, a druga na 11/10 i przez to oboje byli irytujący. Nie mówiąc o tym, że przez ponad połowę filmu nic nie robią i trzeba półtorej godziny czekać, aż postanowią coś z tym ufo zrobić.
Serialnie w tym filmie jest pełno bezsensownych rzeczy, aż słów szkoda.