1.
Najpierw: szacunek za debiut reżyserski, film zrobiony z rozmachem.
2.
Jednak - jeśli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?
Od ilości zapożyczeń od Wesa Andersona aż oczy bolą.
Nawet muzyka, w chwilach suspensu, żywcem wzięta z genialnego "Grand Budapest Hotel".
Brakuje tylko humoru.
Jeden Kot wiosny nie czyni.