Kawalski może być świeżym nazwiskiem w branży ale ma na tyle talentu, że potrafił na jednym planie zebrać kilku świetnych aktorów różnych pokoleń. Do tego napisał własny scenariusz i stworzył historię niebyłą. Jako, że licencje kosztują to postanowił zrobić opowieść jakiej dotąd w Polsce nie było. Artystyczny superstar lat 20 XX wieku i akcja w modnym także i wówczas Zakopanem. Kilka różnych charakterów połączonych przez splot zdarzeń musi się wyplątać z problemów jakie zrobili ale problem polega na tym, że ich pamięć zawodzi, więc rozdzielają się i próbują na własną rękę odnaleźć brakujące informacje. Humor nie jest tu zbyt wybitny. Kawalski w pewnych momentach kłania się widowni wczesnego Vegi , bo gdy postaci bluzgają to wtedy w zamyśle ma być ten obleśny rechot słychać w salach kinowych. Tego na szczęście nie ma zbyt wiele ale konstrukcja jednej z postaci, to tak pod Vege idzie dość mocno bo wiecie dragi są takie hehe a jak się jeszcze wciąga i bluzga to już najlepiej. Na szczęście Kawalski nie siedzi w tej półce Vegi specjalnie długo a głównie skupia się na wartkiej akcji kryminalnej oferując kolejne, intrygujące zwroty akcji i wprowadzając kolejne postaci z epoki.