Moja ciekawość została zaspokojona i jaki jest naprawdę ten film?Juz odpowiadam 50%SF i 50% melodramatu powstaje z tego koktajl dla mnie mało smaczny.I jeśli początek jeszcze się broni to poźniej jest tylko gorzej i gorzej aż nie wierzę,ze to piszę oprócz tego bardzo duzo scen przesłodzonych,ckliwych,później do tego wszystkiego dochodzi patos i to w najgorszym tego słowa znaczeniu a dopełnieniem była końcowa mowa Freemana a właściwie dwie....
Druga połowa filmu sztampowa do bólu,mnie wręcz nużyło a rzadko mi się to zdarza,bo jestem często wyrozumiały. Dalej muzyka,którą tak się zachwycają co niektórzy jak dla mnie strasznie patetyczna i monotematyczna(jak można ja porównywać do tej z Trona!Gdzie każdy kawałek był na wskroś indywidualny,oryginalny)
Co na plus?Powietrzny pojazd,którym przemieszczał się Tomek i jego gra aktorska,naprawdę wielki szacun dla niego po raz kolejny za to jak on się stara,jak się wczuwa w swoją kolejne role zero maniery gwiazdorskiej i to tyle z tych plusów,mało tego.Film mozna obejrzeć ewentualnie ale tylko na raz,szkoda.....
http://www.youtube.com/watch?v=6ZGNQ2v9DA4
Posłuchaj i powiedz mi w oczy, że ten kawałek nie ma klimatu. :D
no ten akurat kawałek jest ok,chyba był również puszczany na napisach końcowych ale jedna jaskółka nie czyni wiosny,reszta jest na jedno kopyto,oczywiście ta muzyka pasuje do tej ckliwej historii jak najbardziej,ale jest monotematyczna....
Wiesz co...nie pamietam dokladnie. Ale wydaje mi sie ze to nie ten kawalek byl na napisach choc moge sie mylic. Tamten jest z jakas wokalistka juz.
Pozdrawiam ;D
he he dokładnie,pompatycznie jak cholera,nawet pod kątem muzyki ten film mnie rozczarował.
A kto powiedział, że pompatyczne jest złe? Dla mnie to plus. Niepompatyczne wystarczy mi, że jest już życie. :]
pompatycznie czytaj nużąco na jedno kopyto,prawie jak w Batmanach u Nolana(nie umniejszając klasie Zimmera,którego cenię)to jak ciastko przesłodzone.
Nie zebym sie czepial ale chyba pompatycznie to nie znaczy nuzaco czy na jedno kopyto. ;) No chyba, ze to byla ironia. ;)
Jak dla mnie muzyka wyszla na plus (przyklad chociazby po utworze z linka wyzej) mimo, ze jak to okresliles k
ilka utworow jest 'na jedno kopyto'.
mnie takie soudracki nie robią,lubię wtedy gdy każdy utwór jest integralny,oryginalny patrz:Tron,Repo Men,Kick-Ass.
Wiele można powiedzieć o muzyce z Batmana, ale na pewno nie to, że jest na jedno kopyto. Powiem Ci, że w wielu przypadkach Zimmer był przeceniany, ale tu akurat odwalił kawał dobrej roboty. Poza tym skoro sam mówisz, że nie robią cię soundtracki to czemu się o nich wypowiadasz jakby były dla ciebie kluczowym elementem filmów? :D
W Tronie była wsadzona płyta Daft Punku i do tego muzyka rozrywkowa. Może 1 na 10 osób powie Ci, że jej się nie spodobała. Tutaj jednak mówimy o ścieżce dźwiękowej, muzyce instrumentalnej. Ja siedzę w tym, bo soundtracki to obecnie główny gatunek muzyki jaki słucham i potrafię docenić wyróżniający się OST. I ten jest bardzo dobry. Oczywiście nie zostanie doceniony bo jest właśnie tajemniczy, miejscami ponury, czasem romantyczny i magiczny. Ludzie natomiast wolą takie He's a pirate, czyli skoczną muzyczkę z filmu przygodowego, albo główny motyw z Requiem dla snu, który dla mnie jest kiczem kompletnym.
Widzisz, bo na tym właśnie polega pisanie soundtracku. Wymyśla się kilka głównych motywów i pisze się wariacje na ich temat czyniąc tak, by jednocześnie pasowały do tempa filmu. No, a jak sam zauważyłeś Oblivion jest filmem, który nie charakteryzuje się dynamiką, eksplozjami i ciagłą akcją. Dlatego ta muzyka musi być spokojna. Pasująca do lotu nad pustynią, do spaceru po zalesionej dolinie. Musi być pompatyczna, gdy pokazuje nam się gigantyczne pompy wodne, gdy bohater leci na samobójczą misję. Tak właśnie to działa.
No chyba, że jest się Tarantino. Wtedy twój główny kompozytor krytykuje Cię, że wrzucasz piosenki bez ładu i składu. XD Btw. Django właśnie nie ma prawie soundtracku. Składa się z luźno puszczanych utworów czy to Johnnego Casha, czy Johna Legendy. W innych przypadkach jest to kompozycja robiona do filmu. Mało ludzi lubi ten gatunek muzyczny, ale ja go wprost uwielbiam. Wiesz czemu? Bo każdy utwór jest jak hemoglobina. Transportuje to co ty tam wsadzisz. Reżyser wrzucił tam film? Super. Siedzisz w ciemnym pokoju w sobotni wieczór? Wyrzucasz film i wkładasz swoją historię. Za to kocham tą muzykę. Można przy niej pomarzyć. :]
tak chyba nawet z końca filmu, gdzie wszyscy wychodzą na powierzchnię.
http://www.youtube.com/watch?v=ifZK0_2PYmU
Film opisales wytykajac mu NIEMAL same wady a mimo to dales mu ocene 6, co wedlug mnie sugeruje, ze film wydal ci sie calkiem niezly..dziwne.
+pierwsza połowa filmu,codzienne czynności Tomka
+powietrzny pojazd
+przedstawiony świat
Podsumowując film klasy Terminatora 4,zero kreatywności ale,ze ten gatunek lubię tak więc takie wysilone 6.
Oceny od 1do 4 to straszne miernoty.
Nie zgodzę się. Terminator 4 a Oblivion to dwa różne światy. Terminator 4 jest naszpikowany błędami, są nawiązania do poprzednich części, " Come with Me if you want live ", ale ogólnie mała dziewczynka ratuje świat i Johna Connora i pomaga wysadzić fabrykę Terminatorów. Z kolei Oblivion, to kapitalne nakręcone sceny i ujęcia np. Scena kąpieli w basenie, pobudka Jacka Harpera. To jest melodramat w realiach SF i co do patosu, to nie jest nim przeładowany. Nie ma tutaj amerykańskich flag powiewających na wietrze ( Pojutrze, Pearl Harbor ). Bardziej zwróć uwagę na aktorski trójkąt Julia, Victoria, Jack. Morgan Freeman jest tylko dodatkiem, mentorem. Przepiękny jest motyw miłości Julii i Jacka, oraz możemy się domyślać ukrytej miłości Victorii do Jacka ( zdjęcie na pokładzie statku gdy wlatują na Tet ).
wydaje mi sie że wiem o co Ci chodzi, nie czepiał bym sie gry aktorskiej cruise'a ani oprawy muzycznej , lecz podobala mi sie pierwsza polowa filmu kiedy to cruise niczym "walle" ( jak to to ktos gdzies napisal ) przemierza samotne pustkowia planety budujac klimat, by na koniec rozwalic gadający trójkąt ;) , czegos mi zabraklo juz w dniu niepodleglosci bylo lepiej wyjasnione zakonczenie kiedy to jeff goldldblum wgral wirusa do systemu obcych heh ( jak gdyby sytemy obcych chodzily na windowsach badz linuxach ;) ale co tam ;) ) tutaj tego zabraklo, (pokazania czegos ) bardziej konkretniejszego zakonczenia , ale mimo to ja nie jestem rozczarowany , drony robia wrazenie klimat jest , i w porownaniu z reszta S-F'i podobnych produktow wypada calkiem niezle...
Zależy czego oczekujesz od filmu sf i jaki masz zasób wrażliwości. Mi się film bardzo podobał. Tyle w temacie
Sęk w tym, że cała muzyka M83 jest dosyć spektakularna, a nawet patetyczna< jak to nazywasz>, ale do poziomu ckliwości Zimmera to jeszcze temu daleko. Btw. polecam "Hurry up, we're dreaming"